wtorek, 11 czerwca 2013

Iain Banks „Most”

Iain Banks, Most, Prószyński i S-ka, Warszawa 1998, 288 s.

Ofiara ciężkiego wypadku samochodowego, leżąc bez przytomności w szpitalu, przeżywa w podświadomości inne życie. Trafia w nim do świata, gdzie sen, fantazja, przeszłość i przyszłość stapiają się w nierealną rzeczywistość, z której są tylko dwa wyjścia; jedno wiedzie z powrotem do świata realnego... Most jest ogromny, mieści tak wiele: i gabinet doktora Joyce'a, któremu trzeba opowiadać sny, i bar „U Dissy Pitton”, w którym można się napić, i mieszkanie, gdzie można się kochać z Abberlaine... Jest tak wielki, że mieszkańcom wydaje się całym światem. Nawet nie są ciekawi, co jest poza nim, dokąd zmierzają pociągi pędzące poziomem kolejowym. Jednak pewnego dnia John Orr wsiada do jednego z nich i wyrusza w podróż...

„Most” jest jedną z wcześniejszych książek Banksa i szczerze mówiąc niezbyt mi podeszła. Trudno ją sklasyfikować: antyutopia? Powieść drogi? Powieść przygodowa? Powieść psychologiczna? Wszystkiego jest w „Moście” po trochu.
Najpierw pojawia się dotknięty amnezją John Orr. Budzi się na moście, którego końca nikt nie widział i nikt nie jest ciekaw. Mieszkańcy mostu żyją według swoich zasad i mają wszystko, co im do szczęścia potrzeba. Orr także znajduje tam chwilowe szczęście zakochując się w Abberlaine Arrol.
Później Banks wprowadza Barbarzyńcę – będącego iście freudowskim „id” głównego bohatera. W końcu pojawiają się też przebłyski ze świata realnego, są jednak tak krótki i chaotyczne, że przypominają sen. Poczucie, że Banks snuje trzy opowieści niebędące niczym więcej niż majakami, towarzyszy czytelnikowi przez całą lekturę. Ukazane jest bogactwo świata wewnętrznego człowieka, ale także potrzeba szukania wyjaśnień, niezadowalanie się tym, co mówią inni.
Stanowczo wolę Banksa, kiedy pisze o rzeczach „z tego świata”. Fantazja, utopia, sny... to coś bez czego mogę się obejść, nie tego szukam w książkach, nawet tych napisanych zręcznie i z polotem. Po lekturze został we mnie strach przed nadmierną brawurą, przed wypadkiem. Bo nie chciałabym się obudzić kiedyś w alternatywnej rzeczywistości, z nowym nazwiskiem i nową tożsamością.
Moja ocena: 3.5