piątek, 10 maja 2013

Bill Bass, Jon Jefferson „Trupia Farma”

Bill Bass, Jon Jefferson, Trupia Farma, Znak, Kraków 2012, 343 s.

Najbardziej niesamowita farma świata, miejsce, które zrewolucjonizowało współczesną kryminalistykę. Zapraszamy w leśne ostępy Tennessee. Na niewielkim obszarze leżą tu ludzkie zwłoki: zakopane w ziemi lub zanurzone w wodzie, zatopione w bagnach oraz ukryte w bagażnikach samochodów. To słynna Trupia Farma, wyjątkowy projekt naukowy Billa Bassa, który bada, co dzieje się z ludzkimi ciałami po śmierci, gdy natura bierze sprawy w swoje ręce. Jak blisko trzeba być rozkładającego się ciała, żeby je poczuć? Gdzie ciało rozkłada się dłużej: w ciężarówce czy na tylnym siedzeniu samochodu? W jaki sposób ślady małych owadów przyczyniły się do wysłania na krzesło elektryczne pewnego "morderczego" staruszka?

William Bass jest przykładem naukowca, który nauce podporządkował całe życie. Miał został psychologiem, antropologię wybrał jako przedmiot fakultatywny, poproszony przez swego wykładowcę o towarzyszenie w wyjaśnieniu tożsamości jednej z ofiar wypadku, Bass „połknął bakcyla”. Zapomniał o psychologii.
Po studiach magisterskich Bass rozpoczął pracę nad badaniem kości Indian północnoamerykańskich. W ciągu kilkunastu sezonów spędzonych na wykopaliskach odkopał ok. pięć tysięcy grobów Indian Arikara. Wreszcie w roku 1971 zakotwiczył się w Knoxville w Tennessee. Tam też powstała w kilka lat później Trupia Farma: półhektarowa działka otoczona płotem, gdzie profesor Bass i jego studenci z bliska obserwowali co dzieje się z ciałem po śmierci.
Studenci dzięki obserwacjom ciał i swym badaniom stawali się specjalistami czasami w najbardziej przerażających dziedzinach. Jeden stał się specjalistą od topielców, inny przebadał setki pił i śladów, jakie zostawiają na kościach. Wszyscy zaś obserwowali, jak szybko w ciele martwego człowieka zaczynają gnieździć się muchy plujki.
Opowieść Williama Bassa, chociaż opowiadająca o makabrycznych rzeczach (ale czyż nie lubimy makabry, jeśli nie musimy w niej uczestniczyć?), nie jest pozbawiona humoru. Z pokorą i dozą ironii opisuje Bass „drobny błąd w obliczeniach” dotyczących wieku ciała znalezionego w grobie podpułkownika Shya. O dreszcz obrzydzenia przyprawia także opowieść o gotowaniu kości na kuchence domowej. Wstrząsające są również niektóre zbrodnie, z którymi Bass się zetknął: sprawa „Faceta z Zoo” czy mężczyzny liczącego na pieniądze z polisy.
A jednak główną bohaterką wciąż pozostaje Trupia Farma ze swoimi kośćmi. Książka jest świetna: rzeczowa, napisana przystępnie dla laika, ciekawa. Polecam.
Moja ocena: 6

Emily Craig „Tajemnice wydarte zmarłym”

Emily Craig, Tajemnice wydarte zmarłym, Znak, Kraków 2010, 310 s.

Tajemnicze zwłoki wyłowione z rzeki. Zagadkowe kości znalezione w łożysku górskiego strumienia. Zwęglone szczątki ludzkie w spalonej leśnej chacie. W takich przypadkach policja zwykle wzywa Emily Craig, antropologa sądowego stanu Kentucky. Doktor Craig w swej pracy zajmuje się badaniami kości i szkieletu. Na tej podstawie stara się ustalić prawdziwe przyczyny czyjejś śmierci i pomaga w ustaleniu tożsamości niezidentyfikowanych ofiar.

Emily Craig udowodniła, że nigdy nie jest za późno na realizowanie się zawodowe. Przez kilkadziesiąt lat zajmowała się rysownictwem medycznym w klinice ortopedycznej. Pewnego razu policja postanowiła skorzystać z jej pomocy przy zrobieniu glinianej rekonstrukcji wyglądu twarzy ofiary. Taki był pierwszy krok do zmiany kwalifikacji Craig. Teraz jest antropologiem sądowym.
W „Tajemnicach wydartych zmarłym” opisuje swoją pracę i niektóre przypadki, z którymi się zetknęła. Jest rzeczowa i szczera do bólu, że chwilami dreszcze przechodzą po człowieku, a przez myśl przebiega pytanie, gdzie podziało się dobro? Czytając o sprawie Chłopca w Koszulce w Lizaczki, nie dziwiłam się, że (jak to ujmuje Craig) nawet najtwardsi gliniarze ukazali swe ludzkie cechy. Dziecko miało prawie trzy lata i było tak torturowane i głodzone, że w chwili śmierci ważyło niewiele więcej niż osiem kilogramów.
Craig robiła studia doktoranckie w Knoxville, jej opis dokumentowania spustoszeń czynionych przez czerwie w ludzkiej twarzy przyprawia o mdłości. A przecież pisze tylko i wyłącznie o faktach! W czasie studiów zajmowała się sprawą tragedii na przedmieściach Waco. Podczas szturmu na siedzibę sekty Gałąź Dawidowa zginęło około osiemdziesięciu osób, w tym wiele dzieci. Opis przebiegu palenia się ciała znowu jest szalenie sugestywny. Craig pisze również o zamachu bombowym na Budynek Federalny w Oklahoma City, gdzie pomagała przy ustalaniu tożsamości ofiar oraz o zamachu na World Trade Center. Tym razem poznajemy rozmiary zbrodni nie od strony gazet i dziennikarzy, lecz od strony antropologów sądowych, na których barkach spoczęło zadanie jak najdokładniejszej identyfikacji ofiar.
Język Craig jest prosty, chwilami okrutny jak śmierć, którą przyszło jej badać. Książka zdecydowanie nie tylko dla wielbicieli serialu „Kości”. Polecam.
Moja ocena: 5.5

Eric Gurney „Jak żyć z wyrachowanym kotem”

Eric Gurney, Jak żyć z wyrachowanym kotem, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1990, 139 s.

Dawno temu, kiedy „Filipinka” nie była jeszcze klonem „Dziewczyny” czy innego „Bravo”, czytanie jej było samą przyjemnością. Pewnego razu wracając ze szkoły i czekając na autobus, który zawiezie mnie do domu, zaczęłam czytać o książce Erika Gurney’a „Jak żyć z wyrachowanym kotem”. Czytając fragmenty tej niewielkiej książeczki rechotałam jak szalona. Później przez lata szukałam tego quasiporadnika, ale były to czasy, kiedy w księgarniach trudno było o dobre książki.
Nieoczekiwanie Gurney’a zobaczyłam u Jagody. Przeczytałam w czasie choroby i muszę przyznać, że humor się nie przedawnił, a mnie jakoś łatwiej było chorować.
Gurney podszedł do tematu z dużym dystansem. Historia udomowienia kota według niego kończy się tak: „Kot dokonał oględzin swego nowego domu i niezwłocznie przepędził z jaskini wszystkie szczury i myszy. Jak tylko skończył z nimi, zajął się żywnością. To skłoniło człowieka do przeniesienia wszystkich rzeczy wyżej i, być może, doprowadziło do wynalezienia stołu, który odtąd miał się stać kością niezgody między kotem a człowiekiem.” Dalej mamy rozdziały o przysposobieniu kota, kąpaniu kota, przyjaźni kota z psem, spaniu kota i tak dalej. Porady i przykłady są napisane raczej ku rozbawieniu czytelnika, ale zawierają też dozę prawdy, bo który z kociarzy nie był budzony przez swego ulubieńca o czwartej rano? Który kociarz nie szukał takiego jedzenia dla kota, które by wreszcie ulubieńcowi posmakowało? Wreszcie – czyż w tajemniczych okolicznościach nie znikały kociarzom ich własne smakołyki, a przecież kot spał?
Pełna humoru i ciepła, książeczka Gurney’a jest lekturą obowiązkową dla kociarzy i uzupełniającą dla wszystkich kochających zwierzęta.
Moja ocena: 5.5