poniedziałek, 2 marca 2015

Joanna Bator „Chmurdalia”

Joanna Bator, Chmurdalia, W.A.B., Warszawa 2010, 504 s.

„Chmurdalia” to kontynuacja znakomitej „Piaskowej Góry”, jednej z najciekawszych książek polskich ostatnich lat. Po nieudanej ucieczce z Wałbrzycha, zakończonej wypadkiem samochodowym, dziewiętnastoletnia Dominika Chmura budzi się w monachijskim szpitalu. Miesiące rehabilitacji przywracają jej zdrowie, ale nie spokój ducha. Zamiast wrócić do bloku na Piaskowej Górze, rusza w podróż, co kilka miesięcy zmieniając pracę i miejsce zamieszkania - Niemcy, Francja, Stany Zjednoczone, Anglia. Coraz bardziej oddala się od domu i przybliża do Chmurdalii, krainy, w której spełnia się marzenie o idealnej wspólnocie.
Losy Dominiki przeplatają się w powieści z losami całej galerii postaci, głównie kobiecych, jak choćby czarnoskóra Sara Jackson, potomkini tzw. Hotentockiej Wenus, pokazywanej w gabinetach osobliwości w XIX wieku w Londynie i Paryżu. Bogactwo wątków „Chmurdalii” jest imponujące, jednak historie bohaterów łączą się ze sobą za sprawą przedmiotu przechodzącego z rąk do rąk - autentycznego nocnika Napoleona.

Narodziła się Chmurdalia z Leśmianowego „Szczęścia”:

Coś srebrnego dzieje się w chmur dali.
Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list.
Myśmy długo na siebie czekali.
Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świst?

Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną.
Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień?
Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno,
Że przed jego blaskiem uchodzimy w cień?...

Czemuż ono w mroku szuka treści
I rozgrzesza nicość i zatraca kres?
Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści,
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez...1

Rzadko kiedy kontynuacja dorównuje pierwowzorowi, a jeszcze rzadziej jest lepsza, ciekawsza, inna, bardziej zaskakująca. „Chmurdalia” jest takim wyjątkiem. Opowieść o Dominice i jej matce staje się pretekstem do ukazania losów innych kobiet, przypomnienia kolejnych chwil słodko-gorzkich, wprowadzenia nowych bohaterek (i bohaterów też, acz w znakomitej mniejszości), uzupełnienia historii.
Bator tworzy powieść magiczną, „dziejbę” prowincjonalną, ale zdecydowanie miejską, wspomnienia przed- i wojenne przetyka wspomnieniami z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ukazując absurdalne uwielbienie dla bohaterów „Niewolnicy Isaury”, pragmatyzm Haliny Chmury w kwestii własnego pochówku czy szukanie swego przeznaczenia. Ciocie Herbatki, Grażynka, Jadzia, Sara, Dominika to kobiety niebanalne, choć pozornie zwyczajne panie domu, pracownice; mogłyby mieszkać wszędzie, być sąsiadkami moimi lub Waszymi.

Jadzia Chmura, podobnie jak Apostolea, znała tylko jeden język uczuć, i było to karmienie, miłość w postaci plastrów domowego pasztetu czy placka z jagoda-mi, pokrojonego na zgrabne kwadraciki, nadawała się do rozdawania, w przeciwieństwie do tej bezkształtnej magmy, którą czuła w sercu. Jadzia była karmicielką, szafarką kanapek i pomidorków w podróży; jeśli wspominała męża, Stefana, to przede wszystkim dlatego, że jak nikt inny umiał być karmiony i nigdy nie miał dość, nie to co Dominika, Tadek-niejadek.2

Inaczej, bardziej świadomie, mocniej postrzegają świat i swoje otoczenie, za co płacą chwilami wysoką cenę.
Wypadek Dominiki staje się początkiem opowieści o świecie przeszłości, o hotentockiej Wenus – Sarze Baartman, o nocniku Napoleona (niemalże przedmiocie kultu) przechowywanym przez Fabrykanta a potem bezpowrotnie utraconym, o dzieciństwie Grażynki, dzieciństwie Sary Jackson. Zabiera czytelnika Bator w podróż nie tylko w czasie, ale i po trzech kontynentach. „Chmurdalia” napisana jest z rozmachem iście epickim, językiem to potocznym, to czysto literackim, zachwycającym stylem wyróżniającym się w powodzi powieści literaturopodobnych. Jednocześnie „Chmurdalia” to powieść o poszukiwaniu siebie, swego przeznaczenia, miejsca na ziemi.

Nie rozumiem, jak możesz żyć bez planu, jak możesz nie odczuwać oddechu na plecach, lęku, że się nie zdąży zrobić tylu ważnych rzeczy, dziwi się Małgosia. Jakich ważnych rzeczy? pyta Dominika i zrezygnowana przyjaciółka macha ręką.3

Jest „Chmurdalia” pochwałą wolności, zrzucenia więzów nudy i tkwienia w nieszczęściu w przekonaniu, że nie ma innej drogi, żadnego wyjścia. Jest to jednocześnie opowieść o odwadze. Odwadze życia po swojemu.
Polecam gorąco!
Moja ocena: 6

1 B. Leśmian, Szczęście [w:] idem, Poezje wybrane, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk – Łódź 1983, s. 259.
2 J. Bator, Chmurdalia, W.A.B., Warszawa 2010, s. 410.
3 Ibidem, s. 373.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz