Kate Atkinson, Historie
jednej sprawy, Rebis, Poznań 2006, 398 s.
Jackson Brodie, były policjant, dziś prywatny detektyw, nie
jest szczęśliwy. Jego małżeństwo się rozpadło, a on sam nie czuje się dobrze w
miejscu, w którym przyszło mu żyć. W dodatku skończył właśnie czterdzieści pięć
lat i nagle dotarło do niego, że człowiek jest istotą śmiertelną i nic się nie
da na to poradzić. Jego życie upływa na rozwiązywaniu trudnych i bolesnych
spraw innych ludzi. Otoczony śmiercią, intrygami i nieszczęściami Jackson nagle
dostrzega, że choć – jak dotychczas sądził – świat jest jednym wielkim arkuszem
zysków i strat, to rachunek po obu stronach może się jednak zrównoważyć.
Książka przeczytana po raz
drugi, coby sobie przypomnieć postać Jacksona Brodie przed lekturą „Przysługi”.
Rebis w opisie położył nacisk na „powieściopisarski kunszt i angielski czarny
humor”, chociaż w sumie to przede wszystkim powieść kryminalna jest.
Brodie pracuje nad dwoma
sprawami z mniej i bardziej odległej przeszłości: zaginięcia trzylatki i
zabójstwa młodej dziewczyny. Sam przy tym boryka się z problemami i własną
bolesną przeszłością. Chociaż jest głównym bohaterem, często ustępuje miejsca
innym, bowiem przez „Historie...” przesuwa cały korowód różnorodnych postaci:
siostry, matki, ojcowie, bracia, a Atkinson zręcznie żongluje akcją dziejącą
się współcześnie i retrospekcjami.
Sprawy, którymi zajmuje się
Brodie nie są spektakularne, ich skutki odczuwa właściwie tylko mikrokosmos
rodziny. Tak dzieje się w przypadku zaginięcia Olivii i tak dzieje się w
przypadku śmierci Laury czy Niamh – cierpią tylko najbliżsi, ich świat nagle
się rozpada, to co swojskie, niezmienne i stałe nagle okazuje się nietrwałe i
nie wiadomo za bardzo jak sobie poradzić z tragedią, z żałobą i roztrzaskaną
teraźniejszością.
Atkinson skupia się na
ludziach, ich reakcjach, upychanych głęboko tajemnicach, rysuje przy tym
obyczajowe tło angielskiej prowincji lat siedemdziesiątych (kolejne sprawy
zaczęły się w 1970, 1971 i 1979 roku), ówczesną mentalność i styl życia. Nie
traktuje jednak autorka wszystkiego śmiertelnie poważnie, jej bohaterowie to
osoby obdarzone zarówno zaletami, jak i wadami, nie ma typów stricte
socjopatycznych, większość da się polubić i zrozumieć motywację ich działania.
„Historie jednej sprawy”
czyta się szybko, choć są przystanki na chwile zastanowienia, wzdrygnięcia się
i przypomnienia sobie, że nie żyjemy na najidealniejszym ze światów.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz