poniedziałek, 20 czerwca 2016

Kate Atkinson „Historie jednej sprawy” aka „Zagadki przeszłości”

Kate Atkinson, Historie jednej sprawy, Rebis, Poznań 2006, 398 s.

Jackson Brodie, były policjant, dziś prywatny detektyw, nie jest szczęśliwy. Jego małżeństwo się rozpadło, a on sam nie czuje się dobrze w miejscu, w którym przyszło mu żyć. W dodatku skończył właśnie czterdzieści pięć lat i nagle dotarło do niego, że człowiek jest istotą śmiertelną i nic się nie da na to poradzić. Jego życie upływa na rozwiązywaniu trudnych i bolesnych spraw innych ludzi. Otoczony śmiercią, intrygami i nieszczęściami Jackson nagle dostrzega, że choć – jak dotychczas sądził – świat jest jednym wielkim arkuszem zysków i strat, to rachunek po obu stronach może się jednak zrównoważyć.

Książka przeczytana po raz drugi, coby sobie przypomnieć postać Jacksona Brodie przed lekturą „Przysługi”. Rebis w opisie położył nacisk na „powieściopisarski kunszt i angielski czarny humor”, chociaż w sumie to przede wszystkim powieść kryminalna jest.
Brodie pracuje nad dwoma sprawami z mniej i bardziej odległej przeszłości: zaginięcia trzylatki i zabójstwa młodej dziewczyny. Sam przy tym boryka się z problemami i własną bolesną przeszłością. Chociaż jest głównym bohaterem, często ustępuje miejsca innym, bowiem przez „Historie...” przesuwa cały korowód różnorodnych postaci: siostry, matki, ojcowie, bracia, a Atkinson zręcznie żongluje akcją dziejącą się współcześnie i retrospekcjami.
Sprawy, którymi zajmuje się Brodie nie są spektakularne, ich skutki odczuwa właściwie tylko mikrokosmos rodziny. Tak dzieje się w przypadku zaginięcia Olivii i tak dzieje się w przypadku śmierci Laury czy Niamh – cierpią tylko najbliżsi, ich świat nagle się rozpada, to co swojskie, niezmienne i stałe nagle okazuje się nietrwałe i nie wiadomo za bardzo jak sobie poradzić z tragedią, z żałobą i roztrzaskaną teraźniejszością.
Atkinson skupia się na ludziach, ich reakcjach, upychanych głęboko tajemnicach, rysuje przy tym obyczajowe tło angielskiej prowincji lat siedemdziesiątych (kolejne sprawy zaczęły się w 1970, 1971 i 1979 roku), ówczesną mentalność i styl życia. Nie traktuje jednak autorka wszystkiego śmiertelnie poważnie, jej bohaterowie to osoby obdarzone zarówno zaletami, jak i wadami, nie ma typów stricte socjopatycznych, większość da się polubić i zrozumieć motywację ich działania.
„Historie jednej sprawy” czyta się szybko, choć są przystanki na chwile zastanowienia, wzdrygnięcia się i przypomnienia sobie, że nie żyjemy na najidealniejszym ze światów.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz