poniedziałek, 16 lutego 2015

Lee Goldberg „Detektyw Monk i strajk policji”

Lee Goldberg, Detektyw Monk i strajk policji, Rebis, Poznań 2007, 320 s.

Monk z przerażeniem słyszy, że w San Francisco panuje epidemia błękitnej grypy. Nie wie, co oznacza określenie „błękitna grypa” - ale brzmi to potwornie. Kapitan Stottlemeyer wyjaśnia mu, że tak naprawdę nie chodzi wcale o wirus choroby. Po prostu policjanci w mieście postanowili gremialnie „chorować”, dopóki miasto nie zgodzi się na podwyżkę płac. Konflikt płacowy niespodziewanie umożliwia Monkowi powrót do służby w policji. Oznacza to jednak, że Monk zostanie łamistrajkiem, co wcale mu się nie podoba...
Monk znowu dostaje odznakę policyjną i kilku detektywów, którymi ma dowodzić. Niestety, niektórzy z członków tej grupy nadają się bardziej do kliniki psychiatrycznej. Muszą jednak połączyć siły, by ująć zabójcę wróżki, rozwikłać zagadkę serii napaści ze skutkiem śmiertelnym, a przede wszystkim... posprzątać swoje biurka.

Swego czasu, kiedy TVN zaczęło nadawać „Detektywa Monka” starałam się nie opuścić żadnego odcinka. Przez lata chętnie puszczałam odcinki gdzieś w tle, gdy w chwili natężonej pracy cisza irytowała mnie niemożebnie, a radia nie mam.
Postać Adriana Monka już zawsze będzie mieć dla mnie twarz Tony’ego Shalhouba i nie inaczej było w przypadku książki, której narratorką jest druga opiekunka Monka – Natalie Teeger. Nie jest to typowa opowieść o Monku, bowiem z powodu „błękitnej grypy” wraca on do czynnej służby. Wraz z nim wraca trójka innych byłych gliniarzy, jeszcze bardziej szurniętych niż tytułowy bohater. Dodajmy do tego morderstwa mnożące się niczym króliki na wiosnę i pomniejsze występki, które Monk niestrudzenie rozwiązuje i dostajemy opowieść lekkostrawną acz przeciętną. Ot, taka książka idealna do pociągu – gabarytowo i treściowo, nie trzeba wysilać mięśni ani umysłu, bo całą ekwilibrystykę odpracowuje Monk, który w zamyśle twórców serialu miał chorować na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, ale wydaje mi się, że jest również chory na Syndrom Aspergera – inteligentny acz na własne życzenie odizolowany od społeczeństwa, skupiony na swoich fobiach i pasjach. I chociaż Monk bywa irytujący, jest również postacią niezwykle sympatyczną, może dlatego że „ma twarz” Shalhouba? Przy tym w „Strajku policji” autor wprowadził jeszcze kilkoro dziwaków i ukazał, że inne nie zawsze oznacza gorsze.
Moja ocena: 3.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz