Sophie Hannah, Przemów i
przeżyj, G+J, Warszawa 2008, 486 s.
Trzy lata temu Naomi Jenkins przeżyła coś tak strasznego, że
z nikim się swoim doświadczeniem nie podzieliła. Teraz ma kolejny sekret:
mężczyznę, w którym jest szaleńczo zakochana – nieszczęśliwego w małżeństwie
Roberta Hawortha. Gdy ten znika bez śladu, Naomi wie, że stała mu się krzywda.
Jednak policja nie jest tego taka pewna, zwłaszcza w świetle zapewnień żony
Roberta utrzymującej, że jej mąż nie zaginął. W desperacji Naomi wpada na
szalony pomysł.
Pełny opis fabuły przypomina
brazylijską telenowelę, ale pozory mylą. Pomimo zagmatwanego początku i
nieprawdopodobnych, wydawałoby się, poczynań głównej bohaterki, akcja jest
spójna i logiczna.
Neurotyczne, nietuzinkowe
bohaterki o splątanym życiorysie występują w każdej z książek o konstablu
Waterhousie. W „Twarzyczce” taka była Alice Fancourt, w „Przemów i
przeżyj” taka jest Naomi Jenkins, której poczynania wydają się najpierw
chaotyczne i desperackie, a jednak kobieta ma swój cel, do którego dąży z
uporem wartym lepszej sprawy, po drodze rozjaśniając mroki otaczające życie
mężczyzny, w którym się zakochała. W „Przemów i przeżyj” Sophie Hannah skupia
się na problemie starym jak świat: gwałcie zadawanym kobietom. Jednocześnie
przypomina czytelnikowi w jak pozornie anonimowym świecie żyjemy teraz. I w jak
zdegenerowanym, skoro ludzie żądni rozrywki nie cofną się przed niczym, by
zaspokoić swoje coraz bardziej psychopatyczne zachcianki. W pewnej chwili
okazuje się, że wszystko jest na sprzedaż, wszystko można kupić: widok bólu,
poniżenia i zdegradowania kobiety do seksualnego rekwizytu.
Chociaż zazwyczaj lubię, jak
w kryminałach i thrillerach trup ściele się gęsto, to nie można zarzucić
Hannah, że morduje swoich bohaterów w nadmiarze. Autorka skupia się raczej na
psychologii postaci, na emocjach i ludzkich ułomnościach, a nie na krwawych
opisach zbrodni. Robi to na tyle umiejętnie, że fabuła wciąga, i na tyle
przewrotnie, że chociaż podrzuca ślady rozwiązania, to akcja trzyma w napięciu
do końca. Tak lubię.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz