czwartek, 1 sierpnia 2013

Robyn Sisman „Szczególny związek”

Robyn Sisman, Szczególny związek, Prószyński i S-ka, Warszawa 1996, 401 s.

Magiczna wiosenna noc po oksfordzkim Balu Absolwentów. Annie i Jordan poddają się urokowi wiosny i namiętności. Nazajutrz rozstaną się na zawsze. Dwadzieścia lat później syn Annie Tom rozpoczyna studia w Oksfordzie. W starym kufrze znajduje fotografię matki z młodym człowiekiem, do którego jest uderzająco podobny. Wstrząśnięty chłopak wyrusza do Ameryki, by sprawdzić, czy kandydat na prezydenta Jordan Hope jest rzeczywiście jego ojcem. Autorka, Robyn Sisman, urodzona w Ameryce pisarka brytyjska, studiowała w Oksfordzie jednocześnie z Billem Clintonem. Czy miała dla swojej powieści pierwowzór?

Książkę zaczęłam jeszcze w zeszłym roku. Potem odłożyłam, bo czytając od czasu, nie potrafiłam się do niej przekonać. Teraz w ramach kończenia tego, co niedokończone, wróciłam do lekkiej opowieści Sisman o Anglii w czasach „dzieci kwiatów” i w czasach dziewięćdziesiątych.
Najpierw to, co mi się nie podobało: intryga i niektóre wątki. Intryga nawet nie była takową sensu stricte, bo przy niemal lustrzanym podobieństwie głównego bohatera do kandydata na prezydenta, nie mogło być mowy o zapatrzeniu. Nie te czasy, nie ta epoka. Bohaterowie z kolei miotają się niczym aktorzy, którzy zapomnieli swoich kwestii. Tu się rwie, tam się zacina.
Niewątpliwie najlepiej czyta się retrospekcyjne fragmenty, napisane są zgrabnie i z polotem. Kwestia Wietnamu, mizoginistyczne naleciałości na najstarszym uniwersytecie w Wielkiej Brytanii, uniwersyteckie anegdotki i demonstracje. Ciekawe, ile z tych opisów Sisman zaczerpnęła z własnych doświadczeń.
„Szczególny związek” jest również romansem o namiętności i życiowych wyborach. Na szczęście autorka nie idzie na łatwiznę i nie epatuje scenami seksu co kilka stron. Po prawdzie, woli zostawić czytelnikom pole do wyobraźni.
Powieść nadaje się w sam raz na letni dzień na plaży, kiedy umysł przysypia i nie można go przeładowywać zbyt złożoną fabułą. Ot, czytadło na lato.
Moja ocena: 2.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz