piątek, 13 maja 2016

Mons Kallentoft „Wodne anioły”

Mons Kallentoft, Wodne anioły, Rebis, Poznań 2013, 432 s.

Pewnego sierpniowego dnia w jednej z bogatszych dzielnic Linköpingu znaleziono zwłoki małżonków. Ich pięcioletnia adoptowana córka Ella zaginęła. Grupa dochodzeniowo-śledcza z komisarz Malin Fors na czele rozpoczyna intensywne poszukiwania. Kto miał powód, aby zamordować dwoje młodych, zamożnych ludzi? Co się stało z dzieckiem? Wielowątkowe śledztwo odkrywa przed policjantami mroczną stronę ludzkiej natury, a granica między żywymi i zmarłymi, między dobrem a złem coraz bardziej się zaciera.

Mija właśnie miesiąc od wydania trzeciej powieści Kallentofta z motywami żywiołów w tytułach. Jak zwykle u mnie zaś koszmarne opóźnienie (PKP to przy mojej regularności wpisów to wzór punktualności), więc słów kilka o części pierwszej części – „Wodnych aniołach”.
Tym razem wszechobecna jest woda: deszcz, łzy, rzeka... Wszystko płynie, pogrążone jest w smutku i melancholii. Ustabilizowana w „Piątej porze roku” sytuacja Malin Fors, jak to w życiu bywa, znowu się komplikuje. Kallentoft poświęca życiu osobistemu policjantki prawie tyle samo czasu, co kwestiom związanym z morderstwem i poszukiwaniami zaginionego dziecka. Krótkie zdania, jednozdaniowe akapity z jednej strony sprawiają, że powieść czyta się szybko, ale z drugiej – nadmiar szkodzi i chwilami irytuje. Brak ciągłości wydaje się oddawać stan ducha Malin Fors, stanowi też o specyfice narracji prowadzonej przez pisarza, ale nie zmienia to faktu, że wpływało to na mnie deprymująco.
Kallentoft w każdej swojej książce ukazuje inny problem nurtujący społeczeństwo szwedzkie, a w szerszym kontekście – chyba również – świat zachodni. Tym razem skupia się na adopcjach dzieci z Trzeciego Świata. I chociaż niby najważniejsze jest dobro dziecka, to okazuje się, że pomoc przy adopcji jest przede wszystkim pretekstem do szwindlu i zrobienia dużej kasy. Pieniądze z powodzeniem wypierają moralność, gubią się potrzeby najmłodszych i najbiedniejszych.
Dobra powieść kryminalno-obyczajowa. Ale narracja jednak irytuje.
Ileż tak można pisać?
Ileż słuchać głosów: Znajdź nas/mnie?
Panie Kallentoft? Może czas dorzucić trochę ciągłości...
Do tekstu?
I właśnie dlatego, że Kallentoft ma styl jaki ma, moja ocena jest jaka jest: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz