czwartek, 5 września 2013

Anna Klasen „Mój lęk, mój koszmar”

Anna Klasen, Mój lęk, mój koszmar, KDC, Warszawa 2006, 253 s.

Choroba, która przez wiele lat towarzyszyła Annie w jej codzienności, to zaburzenia lękowe. Cierpi na nią wielu ludzi. Chorzy żyją w permanentnym lęku, dręczeni przez różne dolegliwości cielesne, którym towarzyszy silny dyskomfort psychiczny. W taki oto sposób ich codzienność staje się męczarnią, najprostsze funkcje, najbardziej oczywiste czynności mogą się okazać barierą nie do pokonania. Anna miała wielkie szczęście. Udało się jej uwolnić z tego "więzienia cienia", dzięki wieloletniej terapii i intensywnej pracy nad sobą. W tej książce opowiada o swojej długiej drodze przez mękę i powrocie do normalnego życia.

Kiedy przeczytałam notkę z tyłu książki Klasen, zaczęłam się wahać czy w ogóle powinnam czytać tę książkę. Przecież już wychodziłam trochę, więc po co miałabym czytać o lęku kogoś innego, a tym samym wrócić niejako w swój lęk? Na szczęście z zasady czytam to, co wypożyczę.
Strona po stronie czułam się, jakby ktoś pisał o mnie, o moich lękach i fobiach. I zaczął mnie ogarniać spokój z jednej strony, a z drugiej – gniew. Spokój, że nie ja jedna wyłączyłam się z normalnego życia, straciłam osiem lat na byciu posłuszną panice, na oddalanie od siebie pytania: kim jestem. Gniew, że lekarze w B. uznali moje lęki za urojenia i bełkot.
Klasen od dzieciństwa towarzyszyło wspomnienie osoby, która zemdlała w jej obecności. W mojej pamięci też odświeżył się podobny obraz. Zobaczyłam dziwną reakcję ludzi, przekonanie, że omdlenie jest wynikiem picia alkoholu, niewybredne żarty o dziewczynie, jej odsłoniętych nogach. Pewnie gdzieś mi to w podświadomości zostało.
Choroba Klasen zaczęła się po urodzeniu pierwszego dziecka. I znowu – chociaż lęki miałam już wcześniej, potrafiłam z nimi żyć, egzystowałam normalnie. Dopiero po urodzeniu młodej coś we mnie pękło i z wolna wycofywałam się z życia towarzyskiego, szukałam okazji aby nie wychodzić. Apogeum było zachorowanie na ospę. Wiedziałam, że dorośli przechodzą ją silniej, wystraszyłam się tak, że zupełnie zasklepiłam się w sobie. Wówczas obwarowałam się w mieszkaniu na siedem miesięcy. Przez ponad pół roku nie wystawiłam stopy za próg mieszkania.
Klasen wspomina o uczuciach paniki w konkretnych miejscach. Unikała potem tych miejsc uznając je za niebezpieczne. Miałam to samo! Pierwszy atak paniki, który przeżyłam w ciąży z młodą zdarzył mi się 50 metrów od mojego bloku, przy drewnianym domku. Od tamtej pory przechodzenia obok tamtego budynku unikałam, przechodziłam na drugą stronę ulicy, szłam drogą osiedlową nadkładając drogi, szłam w drugą stronę Robiłam wszystko aby nie mijać domku, przy którym przeżyłam ten cholerny atak.
Przestałam jeździć autobusami, nie robiłam zakupów w sklepie, nie wychodziłam z młodą do żadnego z pobliskich parków. To był koszmar. W przedszkolu u młodej byłam może 20 razy. A chodziła tam przez 4 lata. Wciąż jednak bałam się, że zemdleję, że dostanę ataku paniki, że otoczą mnie ludzie uznając za pijaną, że nie będę w stanie zapewnić opieki dziecku. Zamknęłam się szczelnie w więzieniu własnego umysłu. Dokładnie to samo opisywała Klasen. Te same lęki, przeszkody w normalnym życiu. Takie życie nie jest życiem, to wieczny koszmar na jawie. To istnienie z przyssanym do umysłu lękiem, który nie odpuszcza prawie na krok. Najbardziej irracjonalne moje wspomnienie: oglądając odcinek „Seksu w wielkim mieście” widziałam, jak główna bohaterka szła po betonowej klatce schodowej i wówczas pomyślałam, że nigdy nie chciałabym znaleźć się w takim miejscu. I panika zaczęła szaleć we mnie.
Klasen walczyła z chorobą ponad dziesięć lat. Chodziła do terapeutów, na spotkania grup wsparcia, szukała rozwiązania swego problemu. Czytała mnóstwo rzeczy na temat agorafobii, wreszcie zdecydowała się na terapię konfrontacyjną, a potem na pobyt w klinice. Stawiła czoło swej panice, strachu przed ludźmi, lękowi przed lękiem. Ma świadomość, że zawsze już będzie „inna”, ale stara się z tym walczyć dla dobra dzieci, dla dobra małżeństwa.
Moja ocena: 5.5

* * *

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Kim byłam, ja, dorosła kobieta, która nie potrafiła jeździć autobusem ani tramwajem, robić zakupów, spotykać się z przyjaciółmi?
Kim, u diabła, byłam?

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Agorafobia zaczyna się z początku od sporadycznych i przypadkowych napadów ciężkiego lęku. Wychodzeniu z domu towarzyszą zaburzenia krążenia, dolegliwości sercowe, zawroty głowy, uczucie duszności, które pojawiają się tak nieoczekiwanie, że chorzy – opisując swoje ataki – prawie zawsze twierdzą, że panika spada na nich „jak grom z jasnego nieba”. Na początku ataki ciężkiego lęku, tak zwanego lęku panicznego, występują w większych odstępach czasu; ale stosunkowo szybko ich częstotliwość wzrasta, tak samo zresztą jak stopień ich intensywności i czas trwania. W zaawansowanym stadium choroby napady paniki trwają już nie sekundy, ale godziny. Najpóźniej zaczyna się również tak zwany „lęk przed lękiem”, nieustanny, uporczywy lęk przed kolejnymi nieobliczalnymi atakami. Pacjenci reagują zwykle typową dla nich strategią ucieczki, stosują uniki i manewry wymijające, to znaczy unikają wszystkiego, czego się obawiają lub co już raz wywołało u nich atak paniki. Wstydzą się swego zachowania, które jest dla nich w najwyższym stopniu żenujące. Dlatego starannie ukrywają swoje dolegliwości, rezygnują z życia towarzyskiego i wycofują się w domowe zacisze. Lęk przed opuszczeniem bezpiecznego domu – jedynego azylu chorych – jest najprawdopodobniej najpowszechniejszą fobią.

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Często bałam się, że zemdleję, że stracę przytomność, jednak jeszcze bardziej niż groźba zemdlenia prześladował mnie strach przed wywołaniem sensacji, przed publiczną kompromitacją, nieuniknioną – jak mi się wydawało – w takich sytuacjach.

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Pacjenci z lękami, tak było napisane we wszystkich książkach, przyjmują postawę defensywną. Ich tajemną bronią jest strategia ucieczki, której zasadniczym elementem są rozmaite uniki i manewry wymijające. Chorzy są przeświadczeni, że trudne sytuacje mogą przetrwać jedynie dzięki pomocy innych ludzi. Dlatego „programowo” szukają ochrony i wsparcia u bliskich. Zawsze mają przy sobie telefony komórkowe albo lekarstwa – w razie nagłego wypadku.
Wszystko było mi aż nadto dobrze znane.
Szczególnie podstępna jest tak zwana „fobia fobii”. Permanentny lęk przed lękiem – „boję się, że się przestraszę” – utrzymuje ogólne napięcie na bardzo wysokim poziomie, nasilając podatność na to, czego wszyscy chorzy na zaburzenia lękowe obawiają się najbardziej: następnego ataku paniki.

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Jednak często mój syn musiał się zadowalać towarzystwem innych osób: byli to jego dziadkowie, ojciec, ciotki i wujkowie, którzy chodzili z nim na plac zabaw albo do parku, którzy zabierali go na urodziny kolegów i koleżanek, jeździli z nim na karuzeli, zwiedzali wystawę psów czy kotów albo jechali autobusem na basen.

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Wieczorem czułam się tak, jakbym szła nie do teatru, ale na szafot. To nie było przedstawienie, to nie była ta wielka sala, to nawet nie był ten wielki tłum ludzi. To był lęk, że będę się rzucać w oczy. Że wywołam sensację. Skandal. Że się skompromituję, przed kolegami mojego męża. A przez to ośmieszę również jego.

Klasen Anna; Mój lęk, mój koszmar;
Lęk.
Ten lęk, że nie podołam.
To rozpaczliwie walące, dudniące serce, ten zawrót głowy, ten żar.
W końcu powiedziałam sobie: Niech się dzieje, co chce. Wszystko mi jedno.
I nawet jeśli umrę w autobusie: Wszystko mi jedno.
I nawet jeśli umrę w pociągu i wszyscy będą się gapić: Wszystko mi jedno.
Tak jak do tej pory nie mogę i nie chcę już dłużej żyć.
Bo inaczej będę umierać każdego dnia po trochu, po kawałku.
Ze strachu.

1 komentarz: