poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Ałbena Grabowska „Stulecie Winnych”

Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli, Zwierciadło, Warszawa 2014, 329 s. 
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli, Zwierciadło, Warszawa 2015, 296 s. 
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli, Zwierciadło, Warszawa 2015, 325 s.

Opowieść o losach rodziny Winnych z podwarszawskiego Brwinowa rozgrywa się na tle dramatycznych wydarzeń XX wieku. Życiorysy nietuzinkowych bohaterów z tytułowego klanu, autorka umiejętnie splotła z losami autentycznych osób. Porywające emocje, zaskakujące losy, meandry polskiej historii - wszystko to czytelnik znajdzie w „Stuleciu Winnych”.

Nie sięgnęłabym po tę książkę, gdyby nie fakt, że pojawia się w niej Brwinów, który stał się moją przystanią dość nieoczekiwanie i chociaż różnie się w życiu toczy, mogę powiedzieć, że zawsze to jakaś zmiana i nie żałuję, że tak się stało. Kilka lat temu miałam etap biegania wszędzie z aparatem, wtedy też poznałam Brwinów bliżej. Niby nic ciekawego, ot, podwarszawska sypialnia. Ale polubiłam i miasteczko, i ludzi. Bardzo ładnie o Brwinowie pisze Grzegorz Przybysz, który od lat pracuje nad monografią miasta, jej fragmenty można znaleźć tutaj. Z pracy pana Przybysza korzystała i pani Grabowska, chociaż z różnym skutkiem. Bo wprawdzie przyznaję, że „Stulecie Winnych” czyta się przyjemnie, to Brwinowa w książce nie czuć. Nie wystarczy wymienić nazwy ulic, aby oddać atmosferę tchnącą z budynków czy nastroje między ludźmi. Osoby mieszkające tutaj, z którymi rozmawiałam o „Stuleciu Winnych” dość krytycznie podchodzą do powieści i wychodzi na to, że jestem jedną z nielicznych, którym się ta książka podobała. Powiem więcej: uważam ją za ciekawszą od innej trylogii o podobnym czasowym rozmachu – „Cukierni pod Amorem”.
W każdej części „Stulecia...” bohaterkami są kolejne bliźniaczki z rodziny Winnych. Pierwsza para rodzi się w przededniu I wojny światowej, druga – w dniu wybuchu II wojny, trzecia – w kilka miesięcy po grudniowych wydarzeniach w Gdańsku. Losy rodziny wpisane są w historyczne wydarzenia i trzeba przyznać, że autorka starała się nie tylko ukazać dramat tamtych lat, ale i chwile lepsze, szczęśliwsze. Bohaterowie nie tylko walczą i kochają, potrafią być również dowcipni. Właśnie ta równowaga pomiędzy dramatem a komedią życia usposobiła mnie do książki przychylnie. Bo ileż można pisać tylko o bohaterstwie, które, owszem jest ważne, ale ukazane na przestrzeni lat i chwil zwykłego życia staje się tym istotniejsze i wyraźniejsze. Chwilami saga zahacza o realizm magiczny, chwilami staje się powieścią gangsterską, chwilami zaś, za sprawą braku rzetelnej redakcji staje się piórnonsensem, bo: wybory prezydenckie były w 1990 roku, a nie w 1992; SLD powstał w 1999 roku, sześć lat wcześniej istniała SdRP, a o SLD nikt nie słyszał. Największym jednak kuriozum jest samoświadomość czterolatki z objawami anoreksji. Pomieszanie dat i wydarzeń w końcowej części trzeciego tomu to jawny dowód na to, w jakim pośpiechu powstawała ostatnia część i jak po macoszemu została opracowana. Skutecznie zmniejsza to przyjemność czytania i irytuje.
„Stulecie Winnych” nie jest jakąś wybitną powieścią, ale pomimo potknięć, nadaje się idealnie na podróż czy posiedzenie w ogródku. Zbliża się długi majowy weekend, a że książkę czyta się szybko, jest szansa na przeczytanie chociaż jednego tomu. Tak już na koniec – najlepsza, najbardziej dopracowana wydaje się druga część, gdzie losy Winnych opowiedziane są od II wojny światowej do wydarzeń z marca ’68 roku.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz