piątek, 11 listopada 2016

Sophie Hannah „Druga połowa żyje dalej”

Sophie Hannah, Druga połowa żyje dalej, G+J, Warszawa 2010, 496 s.

Ruth Bussey wie, co to znaczy krzywdzić i być skrzywdzoną. Dawno temu zrobiła coś, czego żałuje i za co spotkała ją brutalna kara. Teraz odbudowuje swoje życie i nawet znalazła miłość, na którą w swoim mniemaniu nie zasługuje: Aidana Seeda. Aidan również zmaga się z przeszłością i pewnego dnia postanawia otworzyć się przed Ruth. Mówi jej, że przed laty zabił kobietę, Mary Trelease.
Ruth jest zdezorientowana. Jest pewna, że słyszała już to nazwisko, a gdy w końcu przypomina sobie, w jakich okolicznościach je poznała, jej zagubienie i lęk stają się jeszcze silniejsze. Bo Mary Trelease, którą zna Ruth, wcale nie umarła...

Każdy ma jakieś tajemnice, ale nie każdy dusi w sobie wyznania tej miary co Ruth Bussey i Aidan Seed. I chociaż opis „Drugiej połowy...”, jak to zwykle bywa u Sophie Hannah, przypomina streszczenie akcji brazylijskiej telenoweli, to jak zawsze treść broni się sama.
Początkowo opowieść Ruth tylko mnoży niewiadome, a zachowanie głównej bohaterki wydaje się irracjonalne. Ale spokojnie, Sophie Hannah krok po kroku wprowadza czytelnika w jej przeszłość i przeszłość Aidana Seeda. Wyznanie, że zabił Mary Trelease to zaledwie czubek góry lodowej. Bohaterowie gniotą w sobie traumy, nie ufają nikomu, działają pod wpływem zazdrości i podejrzeń, co rodzi dalsze nieporozumienia i... zbrodnie. W natłoku tych zbrodni i tajemnic, chwile do zaczerpnięcia oddechu dają fragmenty odnoszące się do pracy policjantów i ich zdziwaczałego szefa o literackim nazwisku Proust i ksywce „Mroźny” nadanej mu przez współpracowników. I tu mała uwaga - można czytać powieści Hannah oddzielnie, jednak lepiej jest zachować chronologię. W „Druga połowa żyje dalej” historię opowiada Ruth Bussey, ale równolegle do poczynań zawodowych Waterhouse’a i Zailer, autorka wspomina też o ich życiu prywatnym. Na szczęście nie za wiele, tylko tyle, żeby zachować ciągłość zdarzeń. W ostateczności najlepiej zacząć od „Przemów i przeżyj”, bo w późniejszych częściach Hannah często wraca do sytuacji tam opisanych.
Osobiście bardzo lubię książki Hannah o konstablu Waterhousie i sierżant Zailer, ale to rzecz gustu – na przykład nie przepadam za rozwlekłym stylem Camilli Läckberg czy równie opasłymi tomami Katarzyny Bondy; (o Bondzie już pisałam, o Läckberg powinnam napisać niebawem). Styl Sophie Hannah nazwałabym zagmatwanym. Bohaterkami są niby zwyczajne kobiety, ale w każdej tkwi jakaś zadra z przeszłości. Hannah skupia się na ich poczynaniach, na emocjach i tym co przemilczane. Dowody fizyczne odgrywają mniejszą rolę, i w sumie się cieszę, bo jak chcę opowieści o dowodach, DNA, włóknach i larwach, to sobie oglądam „CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas” z genialnym Gilem Grissomem.
A Sophie Hannah stawiam po raz kolejny: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz