środa, 30 lipca 2014

Éric-Emmanuel Schmitt „Historie miłosne”

Éric-Emmanuel Schmitt, Historie miłosne, Znak, Kraków 2012, 319 s.

Miłość młodzieńcza, niespełniona, zakazana. Miłość, która prowadzi do zbrodni i na którą czeka się całe życie. Nikt piękniej od Schmitta nie przedstawia tak wielu odcieni tego wyjątkowego uczucia.
Schmitt z wrażliwością i wyczuciem przedstawia miłosne dramaty swoich bohaterek - Marzycielki, Odette, Hélène, Donatelli - bosej księżniczki. Ich marzenia o szczęśliwym życiu u boku ukochanego, wspólnej porannej kawie, spacerach w deszczu, zazdrości i wierze w siłę uczuć oraz odwadze, jakiej wymaga realizacja pragnień wzruszyły już tysiące czytelniczek na całym świecie.
„Historie miłosne” to kompozycja siedmiu najpiękniejszych opowiadań o miłości, nadziei i przyjaźni, wybrane spośród bogatego zbioru tekstów tego znakomitego francuskiego autora.

Każdy ma swoje preferencje czytelnicze. Ktoś nie czyta kryminałów, ktoś inny unika fantastyki, ja natomiast od razu rezygnuję z książek, gdzie miłość jest motywem przewodnim, miłość w ujęciu harlequinowskim, idealnym, przesłodzonym – to nie dla mnie. Tymczasem u Schmitta już sam tytuł dobitnie świadczy, że będą to historie miłosne, tylko i wyłącznie, a przecież książkę kupiłam kierując się zaufaniem do autora. I po raz kolejny przekonałam się, że Schmitta lubię, nawet w „miłosnej” odsłonie.
Siedem opowiadań to zbiór opowieści o miłości subtelnej, namiętnej, zakazanej, doskonałej, niespełnionej. Każda bohaterka nosi w sobie pokłady wspomnień, podejrzeń, smutku. Opowiadania są dopracowane, miłość staje się pretekstem do rozważań o tym, co w życiu ważne, jaka jest rola marzeń i fantazji, czy ułomność fizyczna jest równoznaczna z osamotnieniem w życiu emocjonalnym, czy można kochać wciąż tak samo, pomimo upływu lat? Czy miłość poligamiczna nadal pozostaje miłością?
Ujawnił się w pisarzu pierwiastek kobiecy, bowiem Schmitt stara się ukazać świat oczami swych bohaterek. Przedstawia ich skomplikowane, chwilami niemalże kompulsywne charaktery, kobiety pełne fantazji erotycznej, to czerpiące z życia garściami i widzące dobro w każdym, nawet najbardziej pospolitym człowieku, to znów pełne obaw i w depresji. Mężczyźni są u Schmitta kochankami wiernymi, czułymi i co ciekawe – stałymi mimo upływu lat. Jest w tym tyle samo pobożnego życzenia, co poetyki i uroku. Siedem opowieści, gdzie każda ukazuje miłość z innej strony, inny aspekt, inną parę ludzi pragnących zdławić swą samotność i odnaleźć dawno minione chwile szczęścia. Nie ma u Schmitta słodkich zakończeń, jak w życiu natomiast są zbyt późno wyciągnięte wnioski, zbyt późno zyskana wiara w szczerość uczucia. Mrą w opowiadaniach Francuza mężczyźni niczym istoty słabe, niezdolne żyć długo, a tym bardziej szczęśliwie. Umierają nim kobiety pozbędą się nieufności czy poczucia porażki.
Dobra proza, niewymuszona, nienachalna. Bez niepotrzebnych ozdobników Schmitt stara się ukazać fakt, że pieniądze, racjonalizm, tytuły są niczym w obliczu duchowej samotności.
Polecam.
Moja ocena: 4

* * *

Schmitt Éric-Emmanuel; Marzycielka z Ostendy;
Niektóre kobiety to pułapki, w które wpadamy i z których już nie chcemy się uwolnić.

Schmitt Éric-Emmanuel; Marzycielka z Ostendy;
O ile nie da się być pięknym na dziesięć sposobów, o tyle głupawym można być na tysiąc – przez brak elokwencji, przynudzając, interesując się tylko tym, co fascynuje kobiety, uważając, że jest się inteligentniejszym niż w rzeczywistości, powtarzając w kółko tę samą myśl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz