niedziela, 18 października 2015

Caroline Graham „Duch w machinie”

Caroline Graham, Duch w machinie, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005, 519 s.

Mallory Lawson z rodziną rozpoczyna nowe życie w pięknym wiejskim domu odziedziczonym po ciotce. Lawsonom wydaje się, że życie w Forbes Abbot będzie łatwiejsze i przyjemniejsze niż to, które wiedli w Londynie. Srogo się zawiodą.
Jeden z ich nowych sąsiadów, Dennis Brinkley, ma rzadkie hobby: zbiera rekonstrukcje starych machin wojennych. Wzbudzają one w mieszkańcach wioski spory niepokój. I słusznie. Nadinspektor Barnaby i sierżant Troy nie wierzą w duchy, ale muszą sporo się natrudzić, by udowodnić, że to nie one stoją za przerażającymi i tajemniczymi zdarzeniami, które mają miejsce w spokojnej dotąd miejscowości.

Caroline Graham coraz bardziej skupia się na ludziach, zbrodnia wydaje się być dla niej tylko dodatkiem, czasem wręcz marginalizowanym. Poczynań nadinspektora Barnaby’ego i sierżanta Troya jest w „Duchu w machinie” stosunkowo niewiele. Graham skupia się głównie na mieszkańcach miasteczka. Trzeba jej przyznać, że tworzy postaci nietuzinkowe, otwiera szeroko drzwi szaf i wyciąga z nich przysłowiowe trupy, demaskuje hipokryzję, patologie wszelkiego rodzaju i jasno daje do zrozumienia, że idylla na angielskiej prowincji jest tylko złudzeniem, bowiem wszędzie są ludzie apodyktyczni, złośliwi czy plotkarze gotowi dla swojego widzimisię zniszczyć dobre imię czy spokój innych.
Osobiście wolę serial, co zdarza mi się rzadko. Nie podoba mi się bufonowatość książkowego sierżanta, a czytając o nadinspektorze i tak mam przed oczyma twarz Johna Nettlesa (czy ktoś jeszcze pamięta jakim był przystojniakiem w „Bergeracku”?).
Moja ocena: 3.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz