czwartek, 29 października 2015

Delphine de Vigan „Nic nie oprze się nocy”

Delphine de Vigan, Nic nie oprze się nocy, Sonia Draga, Katowice 2012, 429 s.

Ależ piękna była Lucile! I pomyśleć, że marzyła, by stać się niewidzialną… Urodzona w 1946 roku, trzecia w kolejności z dziewięciorga dzieci Georges’a i Liane Poirier, odebrała sobie życie w 2008 roku. Zmagała się z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, które zmieniły jej życie w labirynt bez wyjścia. Delphine de Vigan długo wahała się, czy pisać o efemerycznej, fascynującej, dotkniętej chorobą matce. Wstydliwy temat, niepewny teren pełen min.
I choć narodziny były bolesne, efekt okazał się mistrzowski. Nic nie oprze się nocy to historia słoneczna i piekielna zarazem, do tego napisana z rozbrajającą prostotą i szczerością. 

Jest to bardzo osobista książka Delphine de Vigan, zupełnie inna niż „Ukryte godziny”, które czytałam wcześniej. „Nic nie oprze się nocy” to książka poświęcona matce, lecz nikt nie żyje sam, zatem opowieść o Lucile Poirier to również opowieść o jej rodzicach, rodzeństwie, znajomych, kochankach i wielu innych ludziach, z którymi stykała się przez 62 lata swego życia. Jest to również opowieść o powojennej Francji, szaleństwie, nieprzystosowaniu i autorytarnym ojcu, który niszczył psychicznie młode dziewczyny w imię „rozbudzania ich seksualności”.
De Vigan stara się opowiadać chronologicznie, często jednak wtrąca osobiste wstawki dotyczące spotkań z wszystkimi tymi, którzy znali Lucile lepiej lub gorzej. Pisze o wątpliwościach, zachętach i nieprzyjemnych faktach. 
Lucile była rodzinną gwiazdą, od dzieciństwa brała udział w sesjach zdjęciowych, reklama odzieży Intexa znana była na całą Francję. Śliczna dziewczyna, acz rozchwiana emocjonalnie, nie potrafiła się wpasować w żadne środowisko. Historia jej rodziny, to historia dziwnych śmierci, samobójstw i smutku. De Vigan wspomina: „Lucile była młodsza niż inne mamy, nosiła zwiewne sukienki i wysokie obcasy, pracowała w Paryżu i chodziła krokiem tancerki.” De Vigan i jej siostra nie o takiej matce marzyły, nie o kobiecie, która nie potrafiła się obejść bez wieczornego jointa, która miewała ataki szaleństwa zagrażające nie tylko jej zdrowiu i życiu, ale i jej najbliższych również. Nic dziwnego, że de Vigan pisze w innym miejscu: „Mój umysł opanowała wkrótce matka idealna. Idealna matka była mieszczańską panią domu, która strzegła nieskazitelności swoich dzieci i tapety, miała zmywarkę, pichciła potrawy w sosie o delikatnych aromatach, przez cały dzień ścierała kurze i wymagała, by od progu mieszkania chodzić na suknach. Idealna matka nie przymulała się co wieczór, szykowała śniadanie przed obudzeniem dzieci, patrzyła z łezką w oku i z ufnym uśmiechem, jak wyruszają do szkoły.”
Tego autorka nigdy nie zaznała. Była bardziej opiekunką niż córką. Podobnie jej siostra Manon, obie wchłaniały w siebie cierpienie matki, która nie potrafiła poradzić sobie z życiem. De Vigan pisze o Lucile z miłością i zrozumieniem, nie rozgrzesza jej jednak ani nie usprawiedliwia. „Nic nie oprze się nocy” to opowieść o bólu, jaki często sprawiają nam osoby najbliższe, osoby, które powinny nas kochać i wspierać. Jednocześnie jest to opowieść dopracowana językowo, de Vigan jest pisarką, która umiejętnie i z talentem operuje stylem i rytmem zdań. Pomimo bardzo osobistego tematu, książka nadal pozostaje przykładem pięknej prozy francuskiej.
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz