wtorek, 22 grudnia 2015

Georges Simenon „Wariatka Maigreta”

Georges Simenon, Wariatka Maigreta, Czytelnik, Warszawa 1976, 152 s.

Komisarz Maigret nie znalazł czasu dla pewnej starszej pani, która przez kilka dni czekała na niego cierpliwie pod biurem. To był błąd. Później mógł poznać już tylko jej dziwną rodzinę i jeszcze dziwniejszych partnerów tejże... Zakończenie nietypowe dla kryminałów, nie tylko tych o Maigrecie.

Zdejmując z półki podkowiańskiej biblioteki trzy nieczytane dotąd kryminały Georges’a Simenona z komisarzem Maigretem cieszyłam się jak łysy na widok grzebienia. A po kilku godzinach radość moja była już o wiele mniejsza. Może to ja wyrosłam z Simenona, bo czytałam go głównie w podstawówce, a może faktycznie „Wariatka Maigreta” jest jednym ze słabszych kryminałów...
Właściwie tylko początek jest ciekawy. Kobieta jest przekonana, że ktoś chce ją zabić. Zależy jej na rozmowie z Maigretem, ten jednak podsyła jej jednego z młodszych policjantów. Kobieta nie rezygnuje i dość szybko wszyscy w gmachu na Quai des Orfèvres mówią o niej per „stara wariatka Maigreta”. Dzień później wątpliwości inspektora, czy porozmawiać ze staruszką, przestają mieć znaczenie, bo pani de Caramé zostaje zamordowana.
Śledztwo prowadzone przez Maigreta toczy się niespiesznie, inspektor głównie przepytuje ludzi, a w wolnych chwilach wstępuje na piwo lub wino. Ciągnie się ta opowieść ślamazarnie, potem Simenon wprowadza jeszcze przedstawicieli przestępczości zorganizowanej (nie lubię), dziwne to jakieś wszystko, wydumane. Koniec jest rozczarowujący. Dziwaczny.
Moja ocena: 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz