piątek, 11 grudnia 2015

Stephen King „Pan Mercedes”

Stephen King, Pan Mercedes, Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2014, 575 s.

Mroźnym świtem, w przygnębiającym mieście na Środkowym Zachodzie setki zdesperowanych bezrobotnych ludzi stoi w kolejce w oczekiwaniu na targi pracy. Bez ostrzeżenia, samotny kierowca skradzionego Mercedesa przebija się przez tłum rozjeżdżając niewinnych, następnie cofa się i uderza ponownie. Osiem osób zostaje zabitych, piętnaście rannych. Zabójca ucieka.
Kilka miesięcy później w innej części miasta, emerytowanego gliniarza o nazwisku Bill Hodges nadal prześladuje nierozwiązana zbrodnia. Gdy otrzymuje on list od kogoś nazywającego siebie „sprafcą”, w którym nadawca grozi jeszcze bardziej diabolicznymi atakami, Hodges wybudza się ze swojego przygnębiającego, pustego życia na emeryturze, zdecydowany powstrzymać kolejną tragedię.

Wiele było szumu wokół „Pana Mercedesa” Stephena Kinga, przy czym wielki nacisk kładziono na to, że King debiutuje jako twórca powieści detektywistycznej. W sumie zagadki i tajemnice są w większości jego utworów, zazwyczaj też są logicznie i błyskotliwie wyjaśniane, więc z kryminałem King powinien był poradzić sobie śpiewająco.
A mnie jednak nie zachwycił. Bo ja nie lubię, kiedy osoba mordercy wprowadzana jest prawie na początku książki. Wolę się domyślać (często źle), typować i głowić nad rozwiązaniem zagadki. Tego u Kinga właściwie nie ma. Czytelnik z góry wie kim jest „sprafca” i większość książki to albo zwichrowane myśli psychopaty, albo coraz bardziej rozpaczliwe próby detektywa, żeby go namierzyć. Jednocześnie całość napisana jest dosadnie, barwnie i ciekawie, czyli dość typowo dla Kinga. Nie rażą klisze, psychopata jest dopracowany do najmniejszego szczegółu i gdyby cała opowieść pisana byłaby z jego perspektywy, pewnie okazałaby się jeszcze lepsza, bo chociaż w „Panu Mercedesie” żadnych istot nadprzyrodzonych nie ma, to nie znaczy, że nie ma się czego bać. Tym razem King opisuje zło, jakie istnieje w człowieku od zawsze, jego chęci do bezsensownych zbrodni, brak poczucia moralności, ba! przyjemność czerpaną z nikczemności! Ale niedosyt pozostaje. Podobnie jak wysoko postawiona poprzeczka, bo ostatecznie King nie pisze od wczoraj, potrafi zachwycić czytelnika i tak samo potrafi go zirytować obniżaniem literackich lotów.
Wyszło Kingowi średnio. I taka jest moja ocena: 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz