Ja po prostu nie mam czasu na pisanie recenzji. Utknęłam w
2015 roku, chciałabym tyle napisać o przeczytanych książkach, a chwili wolnej
na to znaleźć nie mogę. Tymczasem podaję książki, które mi się najbardziej i
najmniej podobały w 2016, recenzje kiedyś pewnie wstawię (choć część już nawet
jest!). Podaję w kolejności alfabetycznej według imion.
Książki najlepsze 2016
Literatura faktu/historia/biografia
1. Aleksander Sołżenicyn „Archipelag GUŁag. 1918-1956” (przez
długi czas wydawało mi się, że jest to książka przereklamowana. I przyznaję,
nie miałam racji. Jest to książka ważna, świetnie napisana i chociaż we
fragmentach, każdy powinien ją przeczytać);
2. Andrzej Hamerliński-Dzierożyński „O kartach, karciarzach,
grach poczciwych i grach szulerskich” (rzecz o hazardzie w Rzeczypospolitej
szlacheckiej. Mała książeczka, a wiadomości w niej zawarte – nietypowe acz ciekawe);
3. John Cleese „Tak czy inaczej” (autobiografia jednego z
Pythonów. Styl Cleese’a jest niepowtarzalny. Szkoda tylko, że opowieść urywa
się tuż przed rozpoczęciem działalności Monty Pythona, ale może Cleese napisze
dalszy ciąg...);
4. Kate Brown „Plutopia. Atomowe miasta i nieznane
katastrofy nuklearne” (opowieść o bliźniaczych miastach w Związku Radzieckim i
Stanach Zjednoczonych, gdzie produkowano pluton i w imię dobra ojczyzny nie
liczono się z ludźmi);
5. Lawrence Wright „Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary”
(rzeczowo opisane powstanie i działanie scjentologii i psychiczne
niezrównoważenie jej założyciela L. Rona Hubbarda);
6. Orlando Figes „Szepty. Życie w stalinowskiej Rosji”
(napisana przez Brytyjczyka monografia o życiu codziennym w porewolucyjnym
Związku Radzieckim);
7. Richard Dawkins „Magia rzeczywistości” (tak jak prawie
nic nie wyniosłam z nauki fizyki w szkole, tak sporo rzeczy pojęłam dzięki
Dawkinsowi);
8. Robert Graves, Raphael Patai „Mity hebrajskie” (o
zapożyczeniach ze mitów sumeryjskich, babilońskich i innych w Księdze Rodzaju i o tym, co w obecnym
kanonie Starego Testamentu jest pominięte);
9. Siemion S. Wileński (red.), „Historie kobiet z Gułagu”
(opowieści kobiet, które przeszły przez GUŁag, treść mówi sama za siebie);
10. Wojciech Tochman „Bóg zapłać” (polska mentalność,
religijność i zakłamanie, niezbyt radosny portret Polaków wkraczających w XXI
wiek).
Literatura piękna
1. Albert Camus „Obcy. Dżuma. Upadek” (czytane, coby sobie
przypomnieć i porównać odczucia sprzed dwudziestu lat);
2. Antoni Czechow „Święta noc i inne opowiadania” (to
Czechow powiedział, że „zwięzłość jest siostrą talentu”, a jego utwory są na to
dowodem);
3. David Mitchell „Czasomierze” (autor jest jednym z moich
ubiegłorocznych odkryć i chociaż niezbyt przepadam za prozą z elementami
fantastyki, od „Czasomierzy” nie mogłam się oderwać);
4. Frederick Beigbeder „Oona i Salinger” (opowieść o tym,
jak pewien Francuz wyobraził sobie romans największego samotnika-pisarza
Ameryki i nastoletniej córki dramaturga Eugene’a O’Neilla. Fragmenty, gdzie
Beigbeder rezygnuje z celebrowania siebie, są porywające);
5. Jacek Dehnel „Lala” (absolutnie najlepsza książka, jaką
przeczytałam w zeszłym roku. Debiut młodego Dehnela zachwyca stylem,
polszczyzną, polotem i miłością do babki – Heleny Bienieckiej);
6. Jan Potocki „Rękopis znaleziony w Saragossie” (romans
osiemnastowieczny, który obrósł w legendy, wydanie uaktualnione, brakowało mi
jednak Żyda Wiecznego Tułacza);
7. Jonathan Franzen „Bez skazy” (kolejne zeszłoroczne
odkrycie. Opowieść o poszukiwaniu tożsamości, egoizmie w imię wyższych celów i
Berlinie Zachodnim – między innymi);
8. Marisha Pessl „Nocny film” (zazwyczaj po głośnym
debiucie, druga książka okazuje się mierna. Na szczęście w przypadku Pessl tak się
nie stało. Trochę thriller, trochę książka obyczajowa, ale wciąga i dostarcza
rozrywki);
9. Michaił Bułhakow „Mistrz i Małgorzata” (podobnie jak
Camusa, powieść Bułhakowa przeczytałam w ramach powtórki z lektury, dużo dało
mi to, że w międzyczasie przeczytałam pamiętniki Bułhakowa i jego żony);
10. Sándor Márai „Dzieło Garrenów” (na cykl składa się pięć
książek: „Zbuntowani”, „Zazdrośni”, „Obcy”, „Znieważeni” i „Maruderzy”. Niespieszna
proza, wnikliwe obserwacje, szukanie swej tożsamości, czyli coś, co lubię).
Książki najgorsze 2016
Literatura faktu/historia/biografia
1. Marek Łuszczyna „Igły. Polskie agentki, które zmieniłyhistorię” (tabloidowy styl pisania, szukanie sensacji na siłę i tytuł na
wyrost. Wielkie rozczarowanie. Ale czego spodziewać się po człowieku, który
pisze, że Rudolf Hoess został rozstrzelany?);
2. Maria Sapieżyna „Moje życie, mój czas” (zmarnowany
papier, Sapieżyna miała niewątpliwie ciekawe życie, a skupiła się na
wydarzeniach błahych i na tym, że właściwie nic innego nie robiła, tylko się
modliła zawsze i wszędzie);
3. Siemion S. Wileński, Kathy A. Frierson „Dzieci Gułagu”
(mało treści, dużo bełkotu o niczym. Po „Opowieściach kobiet z Gułagu”
spodziewałam się, że „Dzieci Gułagu” napisane będą w podobnym duchu. O wiele
więcej wyniosłam z „Szeptów” Orlando Figesa).
Literatura piękna
1. Helen Fielding „Bridget Jones. Szalejąc za facetem”
(okropność, dzidzia-piernik z umysłem trzydziestolatki i chyba początkami
starczej demencji. Zamiast śmieszyć i podtrzymywać na duchu, książka Fielding
działała na mnie wymiotnie);
2. Katarzyna Michalak „Bezdomna” (grafomania. Tego się nie da
czytać. Chciałam wiedzieć, jak pisze pani Michalak, bo zbiera za książki
skrajne recenzje. Stanowcze „nie” dla bzdur pisanych przez tę panią);
3. Rachel Abbott „Obce dziecko”/„Dziecko znikąd” (nie ma nic
gorszego niż nudny thriller. Papierowi bohaterowie i zero głębi psychologicznej
to tylko wierzchołek góry lodowej tej nudy. Ckliwej nudy. Jeśli to ma być „sensacja
rynku wydawniczego”, to czarno widzę przyszłość brytyjskiej prozy sensacyjnej).
4. Stefan Ahnhem „Ofiara bez twarzy” (kolejna powieść
szeroko reklamowana, która okazała się wydawniczą wydmuszką. Wiele ofiar,
genialny zabójca i samowolny detektyw-idiota);
5. Susan Hill „W labiryncie ulubionych miejsc” (zaczęło się
nieźle, potem pani Hill skupiła się na kwestiach obyczajowych, potem nie bardzo
wiedziała, jak pchnąć akcję do przodu, więc w końcu zrezygnowała i nagle po
prostu napisała, kto jest mordercą. Postacie policjantów schematyczne do bólu:
niezrozumiani acz genialni w zupełnie niepolicyjnej dziedzinie życia. Nuda).