Paul Begg, Kuba Rozpruwacz. Historia kompletna, PIW,
Warszawa 2010, 385 s.
Do dziś nie wiadomo, kto stał za zbrodniami przypisywanymi
Kubie Rozpruwaczowi, mordercy prostytutek z londyńskiego East Endu końca epoki wiktoriańskiej.
Paul Begg rozważa kilka równie prawdopodobnych hipotez. Jego opowieść o zagadce
seryjnego mordercy różni się od innych książek na ten temat wyjątkowo
skrupulatnie przedstawionym tłem historycznym i społecznym, na którym rozegrały
się opisywane wypadki. Dzięki temu poznajemy tajemnice cieszących się złą sławą
dzielnic dziewiętnastowiecznego Londynu, zasady pracy i techniki dochodzeniowe
brytyjskiej policji oraz skrupulatne portrety ofiar mordercy. Autor dowodzi, że
Kuba Rozpruwacz byłby prawdopodobnie zapomniany, gdyby mordował gdzie indziej,
gdyż East End był sceną przygotowana na to, by rozegrały się na niej jakieś
sensacyjne wydarzenia
Postać Kuby Rozpruwacza jest jednym z symboli
wiktoriańskiego Londynu. To raz. Seria PIW-u kojarzyła mi się z gwarancją
jakości i rzetelności. To dwa. Chciałam poczytać o niewyjaśnionych do tej pory
morderstwach, które rozpoczęły się w drugiej połowie 1888 roku. To trzy.
A co dostałam?
Traktat o Londynie z czasów podbojów rzymskich, a potem o
dziewiętnastowiecznych zamieszkach robotniczych i wojnie interpersonalnej w
policji londyńskiej. Mało tego, Paul Begg bezczelnie twierdzi, że demonstracje,
opisy koczowania bezdomnych na Trafalgar Square i przepychanki pomiędzy
inspektorami tworzą tło dla działalności mordercy z Whitechapel (jak przemianowano
go na Kubę Rozpruwacza, o tym za chwilę). A prawda jest taka, że gdyby wyrzucić
z książki wszystkie te dyrdymały, to dzieło Begga byłoby co najmniej o połowę
krótsze, ale nadal niekompletne!
Pseudonim Kuba Rozpruwacz wymyślił jakiś „dowcipny”
żurnalista. Dopóki do Centralnej Agencji Prasowej nie zaczęły napływać listy z
takim podpisem, mówiono o „morderstwach na Whitechapel” i „mordercy z
Whitechapel”. Potem niestety przyjęło się miano Kubusia, z jedenastu morderstw
popełnionych na East Endzie w latach 1888-1891 przypisano mordercy pięć i
nazwano „kanoniczną piątką” ofiar Kuby Rozpruwacza. Ciekawe, prawda? Tyle że
dowiedziałam się o tym z internetu, a nie z książki pana Begga!
Bo Paul Begg, owszem, wspomina dwie pierwsze domniemane
ofiary, ale po Mary Jane Kelly już nie ciągnie wyliczanki, uznając, że o wiele
ciekawiej będzie zanudzić czytelnika szczegółami na temat życia osobistego
Charlesa Warrena czy Roberta Andersona.
Pierwszą (domniemaną) ofiarą była Emma Elizabeth Smith,
którą zaatakowało trzech mężczyzn. Nie bardzo pasuje do kolejnych zbrodni i nic
dziwnego, że powątpiewa się, czy Kuba Rozpruwacz miał coś wspólnego z tą
zbrodnią czy nie. O wiele ciekawiej ma się sprawa z Marthą Tabram zamordowaną 7
sierpnia 1888 roku. Została kilkadziesiąt razy pchnięta nożem. Jej zwłoki
znaleziono na schodach budynku przy George Yard.
Ostatniego dnia sierpnia 1888 zginęła Mary Ann Nichols,
zwana potocznie „Polly”. Znaleziono ją na Buck’s Row o 3.45 nad ranem. Miała
poderżnięte gardło i rozpłatany brzuch. Miała 43 lata. Nad miłość do męża i
piątki dzieci, przedkładała miłość do alkoholu.
Ofiarą kolejną była czterdziestosiedmioletnia Ann Chapman
(znana w swoim środowisku jako „Dark Annie”). Stało się to 8 września 1888
roku, około szóstej nad ranem, przy Hanbury Street. Zachowało się jej zdjęcie z
mężem, kiedy jeszcze pociąg do alkoholu nie zmienił jej we wrak człowieka. W
sumie miała zadatki na normalne życie, bo John Chapman był stangretem u Josiaha
Weeksa, ale musiał zrezygnować z posady, kiedy Ann Chapman nie mogła
powstrzymać się od popijania i okradania swych pracodawców. Chapman, podobnie
jak Nichols, miała poderżnięte gardło. Do tego wyciągnięte wnętrzności.
Brakowało macicy.
30 września morderca zaatakował dwukrotnie. Najpierw zabił
Elizabeth Stride (znaną również jako „Long Liz”), która miała 44 lata, na
Brener Street. Kiedy znaleziono ją o pierwszej w nocy z poderżniętym gardłem,
jej zwłoki były jeszcze ciepłe. Prawdopodobnie ktoś spłoszył atakująceo i nic
dziwnego, bo miejsce na morderstwo było wybrane nieszczególnie. Tuż obok
znajdował się International Working Men’s Educational Club, gdzie mężczyźni
często do późnej nocy prowadzili gorące dyskusje. Trzech z nich widziało tego
wieczora Elizabeth Stride (w towarzystwie mężczyzny), a czwarty członek klubu –
Louis Diemschutz dokonał makabrycznego odkrycia. Życiorys Stride do złudzenia
przypominał życiorysy Nichols i Chapman: małżeństwo, produkcja dzieci, a potem
pijaństwo i prostytucja.
W niedługi czas potem zginęła również Catherine Eddowes.
Miała 46 lat. Znaleziono ją zaledwie 45 minut po odkryciu zwłok Elizabeth Stide,
na Mitre Square, do którego można było z Berner Street dojść w ciągu kwadransa.
Eddowes miała poderżnięte gardło, zmasakrowaną twarz i wywleczone wnętrzności.
W dwie godziny później znaleziono fragment zakrwawionego materiału, jak się
okazało – fartucha Eddowes. Na ścianie, nad chodnikiem gdzie znaleziono
fartuch, widniał napisany kredą napis, który prawdopodobnie brzmiał: “The Juwes
are not the men who will be blamed for nothing.” (Żydzi są ludźmi, którzy nie
będą obwiniani o nic). Komisarz Warren z obawy przed antysemickimi rozruchami
kazał napis zmyć nim zrobiło się na tyle jasno, aby go sfotografować.
Mary Jane Kelly – ostatnią z „kanonicznych” ofiar znaleziono
9 listopada. Była młoda, miała 25 lat. Zamordowano ją w pokoju, który
wynajmowała na Miller's Court. Tym razem morderca nie tylko poderżnął ofierze
gardło i wywlókł wnętrzności. Pastwił się nad ciałem o wiele bardziej.
Szczegóły są tak w książce Begga, jak i w internecie. Mnie bardziej interesuje
kwestia, że w swej opowieści o Kubie Rozpruwaczu Paul Begg nawet się nie
zająknął, że były jakieś kolejne ofiary. Nie wspomniał o Rose Mylett i
wątpliwościach czy padła ofiarą morderstwa czy też popełniła samobójstwo 20
grudnia 1888 roku. Nie napisał nawet jednego zdania o Alice McKenzie
zamordowanej 17 lipca 1889 roku, na skutek poderżnięcia gardła. Miała 40 lat.
Opinie co do tego, czy była ofiarą Rozpruwacza czy nie, były podzielone. Na
przykład Anderson od dawna miał ugruntowany osąd o tym, kto jest mordercą,
zatem prezentował stanowisko, że Alice McKenzie nic wspólnego z Rozpruwaczem
nie ma. 10 września 1889 roku odkryto na Pinchin Street tułów kobiety. Wreszcie
– 13 listopada 1891 roku znaleziono zamordowaną Frances Coles. O niej też pan
Begg nie wspomniał.
Poświęcił za to krótki rozdział potencjalnym podejrzanym. I
chociaż zarówno policja, jak i prasa dziewiętnastowieczna typowały kilkanaście
nazwisk, Paul Begg ogranicza się do czterech (sic!), gdzieś tam mimochodem,
bardziej w przypisach końcowych niż w głównym tekście wspominając Johna Pizera
alias „Skórzany Fartuch”, Jamesa Maybricka, który był rzekomo autorem
„Diariusza Kuby Rozpruwacza”, księcia Alberta Wiktora i malarza Waltera
Sickerta.
Pierwszym, o którym pisze Begg jest Montague John Druitt;
jego ciało wyłowiono z Tamizy pod koniec
grudnia 1888 roku. Autor biografii nie precyzuje kiedy Druitt popełnił
samobójstwo ani w jakim stanie były znalezione zwłoki. Druitt był adwokatem i
nauczycielem, który w listopadzie został zwolniony z pracy. Podejrzewał u
siebie chorobę psychiczną.
Drugim był Seweryn Kłosowski – polski Żyd, który wyemigrował
do Wielkiej Brytanii. W annałach kryminalistyki londyńskiej został zapamiętany
jako truciciel swoich trzech żon.
Michael Ostrog był rosyjskim oszustem. W czasie morderstw
popełnianych przez Rozpruwacza przebywał w więzieniu we Francji.
Najpoważniejszym kandydatem i zdaniem Andersona rzeczywistym
sprawcą „kanonicznych pięciu” morderstw był Aron Kozminski, również polski Żyd
przebywający od 1891 roku w zakładzie dla obłąkanych. Jego nazwisko pojawia się
właśnie we wspomnieniach Andersona i innego londyńskiego policjanta - Melvilla
Macnaghtena. Powodem, że nie został oficjalnie zidentyfikowany miała być
solidarność rasowa (świadkami widzącymi Elizabeth Stride z jakimś mężczyzną
byli Żydzi). Co prawda jest to powód naciągany, ale Paul Begg gładko to
przełyka. Jego zdaniem Kozminski mógł być Kubą Rozpruwaczem i już.
I w sumie w większości rozdziałów roi się od „może”,
„chyba”, „prawdopodobnie”, ale i „niemożliwe”, „wykluczone”. Begg gani innych,
wcześniejszych badaczy za zbyt wąski tok myślenia, sam pozornie poszerza go dodając
od siebie wspomniane już wcześniej zaplecze socjalne. Mnie nie przekonuje.
Niewiele więcej niż w internecie znalazłam wiadomości w jego opracowaniu.
Chwilami zaś Begg idzie na skróty i ogranicza się do faktów, które pasują do
jego hipotez.
Nie przeczę, wykonał dużo pracy, ale przy okazji mocno
zboczył z kursu. Gdyby to była monografia dziewiętnastowiecznego Londynu, nie
miałabym zastrzeżeń. Ale mam, bo swą książkę Paul Begg zatytułował: „Kuba
Rozpruwacz. Historia kompletna”. Rzecz w tym, że historia jest rozpaczliwie
niekompletna i niedopracowana!
Moja ocena: 3
Zdjęcia „kanonicznej piątki” po obróbce Garry’ego Wroe: http://forum.casebook.org/showthread.php?t=4266,
polecam przejrzenie całej dyskusji. Można tam znaleźć fantastyczne zdjęcia
Londynu z przełomu wieków XIX i XX.