piątek, 29 listopada 2013

Paul Begg „Kuba Rozpruwacz”

Paul Begg, Kuba Rozpruwacz. Historia kompletna, PIW, Warszawa 2010, 385 s.

Do dziś nie wiadomo, kto stał za zbrodniami przypisywanymi Kubie Rozpruwaczowi, mordercy prostytutek z londyńskiego East Endu końca epoki wiktoriańskiej. Paul Begg rozważa kilka równie prawdopodobnych hipotez. Jego opowieść o zagadce seryjnego mordercy różni się od innych książek na ten temat wyjątkowo skrupulatnie przedstawionym tłem historycznym i społecznym, na którym rozegrały się opisywane wypadki. Dzięki temu poznajemy tajemnice cieszących się złą sławą dzielnic dziewiętnastowiecznego Londynu, zasady pracy i techniki dochodzeniowe brytyjskiej policji oraz skrupulatne portrety ofiar mordercy. Autor dowodzi, że Kuba Rozpruwacz byłby prawdopodobnie zapomniany, gdyby mordował gdzie indziej, gdyż East End był sceną przygotowana na to, by rozegrały się na niej jakieś sensacyjne wydarzenia

Postać Kuby Rozpruwacza jest jednym z symboli wiktoriańskiego Londynu. To raz. Seria PIW-u kojarzyła mi się z gwarancją jakości i rzetelności. To dwa. Chciałam poczytać o niewyjaśnionych do tej pory morderstwach, które rozpoczęły się w drugiej połowie 1888 roku. To trzy.
A co dostałam?
Traktat o Londynie z czasów podbojów rzymskich, a potem o dziewiętnastowiecznych zamieszkach robotniczych i wojnie interpersonalnej w policji londyńskiej. Mało tego, Paul Begg bezczelnie twierdzi, że demonstracje, opisy koczowania bezdomnych na Trafalgar Square i przepychanki pomiędzy inspektorami tworzą tło dla działalności mordercy z Whitechapel (jak przemianowano go na Kubę Rozpruwacza, o tym za chwilę). A prawda jest taka, że gdyby wyrzucić z książki wszystkie te dyrdymały, to dzieło Begga byłoby co najmniej o połowę krótsze, ale nadal niekompletne!
Pseudonim Kuba Rozpruwacz wymyślił jakiś „dowcipny” żurnalista. Dopóki do Centralnej Agencji Prasowej nie zaczęły napływać listy z takim podpisem, mówiono o „morderstwach na Whitechapel” i „mordercy z Whitechapel”. Potem niestety przyjęło się miano Kubusia, z jedenastu morderstw popełnionych na East Endzie w latach 1888-1891 przypisano mordercy pięć i nazwano „kanoniczną piątką” ofiar Kuby Rozpruwacza. Ciekawe, prawda? Tyle że dowiedziałam się o tym z internetu, a nie z książki pana Begga!
Bo Paul Begg, owszem, wspomina dwie pierwsze domniemane ofiary, ale po Mary Jane Kelly już nie ciągnie wyliczanki, uznając, że o wiele ciekawiej będzie zanudzić czytelnika szczegółami na temat życia osobistego Charlesa Warrena czy Roberta Andersona.
Pierwszą (domniemaną) ofiarą była Emma Elizabeth Smith, którą zaatakowało trzech mężczyzn. Nie bardzo pasuje do kolejnych zbrodni i nic dziwnego, że powątpiewa się, czy Kuba Rozpruwacz miał coś wspólnego z tą zbrodnią czy nie. O wiele ciekawiej ma się sprawa z Marthą Tabram zamordowaną 7 sierpnia 1888 roku. Została kilkadziesiąt razy pchnięta nożem. Jej zwłoki znaleziono na schodach budynku przy George Yard.
Ostatniego dnia sierpnia 1888 zginęła Mary Ann Nichols, zwana potocznie „Polly”. Znaleziono ją na Buck’s Row o 3.45 nad ranem. Miała poderżnięte gardło i rozpłatany brzuch. Miała 43 lata. Nad miłość do męża i piątki dzieci, przedkładała miłość do alkoholu.
Ofiarą kolejną była czterdziestosiedmioletnia Ann Chapman (znana w swoim środowisku jako „Dark Annie”). Stało się to 8 września 1888 roku, około szóstej nad ranem, przy Hanbury Street. Zachowało się jej zdjęcie z mężem, kiedy jeszcze pociąg do alkoholu nie zmienił jej we wrak człowieka. W sumie miała zadatki na normalne życie, bo John Chapman był stangretem u Josiaha Weeksa, ale musiał zrezygnować z posady, kiedy Ann Chapman nie mogła powstrzymać się od popijania i okradania swych pracodawców. Chapman, podobnie jak Nichols, miała poderżnięte gardło. Do tego wyciągnięte wnętrzności. Brakowało macicy.
30 września morderca zaatakował dwukrotnie. Najpierw zabił Elizabeth Stride (znaną również jako „Long Liz”), która miała 44 lata, na Brener Street. Kiedy znaleziono ją o pierwszej w nocy z poderżniętym gardłem, jej zwłoki były jeszcze ciepłe. Prawdopodobnie ktoś spłoszył atakująceo i nic dziwnego, bo miejsce na morderstwo było wybrane nieszczególnie. Tuż obok znajdował się International Working Men’s Educational Club, gdzie mężczyźni często do późnej nocy prowadzili gorące dyskusje. Trzech z nich widziało tego wieczora Elizabeth Stride (w towarzystwie mężczyzny), a czwarty członek klubu – Louis Diemschutz dokonał makabrycznego odkrycia. Życiorys Stride do złudzenia przypominał życiorysy Nichols i Chapman: małżeństwo, produkcja dzieci, a potem pijaństwo i prostytucja.
W niedługi czas potem zginęła również Catherine Eddowes. Miała 46 lat. Znaleziono ją zaledwie 45 minut po odkryciu zwłok Elizabeth Stide, na Mitre Square, do którego można było z Berner Street dojść w ciągu kwadransa. Eddowes miała poderżnięte gardło, zmasakrowaną twarz i wywleczone wnętrzności. W dwie godziny później znaleziono fragment zakrwawionego materiału, jak się okazało – fartucha Eddowes. Na ścianie, nad chodnikiem gdzie znaleziono fartuch, widniał napisany kredą napis, który prawdopodobnie brzmiał: “The Juwes are not the men who will be blamed for nothing.” (Żydzi są ludźmi, którzy nie będą obwiniani o nic). Komisarz Warren z obawy przed antysemickimi rozruchami kazał napis zmyć nim zrobiło się na tyle jasno, aby go sfotografować.
Mary Jane Kelly – ostatnią z „kanonicznych” ofiar znaleziono 9 listopada. Była młoda, miała 25 lat. Zamordowano ją w pokoju, który wynajmowała na Miller's Court. Tym razem morderca nie tylko poderżnął ofierze gardło i wywlókł wnętrzności. Pastwił się nad ciałem o wiele bardziej. Szczegóły są tak w książce Begga, jak i w internecie. Mnie bardziej interesuje kwestia, że w swej opowieści o Kubie Rozpruwaczu Paul Begg nawet się nie zająknął, że były jakieś kolejne ofiary. Nie wspomniał o Rose Mylett i wątpliwościach czy padła ofiarą morderstwa czy też popełniła samobójstwo 20 grudnia 1888 roku. Nie napisał nawet jednego zdania o Alice McKenzie zamordowanej 17 lipca 1889 roku, na skutek poderżnięcia gardła. Miała 40 lat. Opinie co do tego, czy była ofiarą Rozpruwacza czy nie, były podzielone. Na przykład Anderson od dawna miał ugruntowany osąd o tym, kto jest mordercą, zatem prezentował stanowisko, że Alice McKenzie nic wspólnego z Rozpruwaczem nie ma. 10 września 1889 roku odkryto na Pinchin Street tułów kobiety. Wreszcie – 13 listopada 1891 roku znaleziono zamordowaną Frances Coles. O niej też pan Begg nie wspomniał.
Poświęcił za to krótki rozdział potencjalnym podejrzanym. I chociaż zarówno policja, jak i prasa dziewiętnastowieczna typowały kilkanaście nazwisk, Paul Begg ogranicza się do czterech (sic!), gdzieś tam mimochodem, bardziej w przypisach końcowych niż w głównym tekście wspominając Johna Pizera alias „Skórzany Fartuch”, Jamesa Maybricka, który był rzekomo autorem „Diariusza Kuby Rozpruwacza”, księcia Alberta Wiktora i malarza Waltera Sickerta.
Pierwszym, o którym pisze Begg jest Montague John Druitt; jego  ciało wyłowiono z Tamizy pod koniec grudnia 1888 roku. Autor biografii nie precyzuje kiedy Druitt popełnił samobójstwo ani w jakim stanie były znalezione zwłoki. Druitt był adwokatem i nauczycielem, który w listopadzie został zwolniony z pracy. Podejrzewał u siebie chorobę psychiczną.
Drugim był Seweryn Kłosowski – polski Żyd, który wyemigrował do Wielkiej Brytanii. W annałach kryminalistyki londyńskiej został zapamiętany jako truciciel swoich trzech żon.
Michael Ostrog był rosyjskim oszustem. W czasie morderstw popełnianych przez Rozpruwacza przebywał w więzieniu we Francji.
Najpoważniejszym kandydatem i zdaniem Andersona rzeczywistym sprawcą „kanonicznych pięciu” morderstw był Aron Kozminski, również polski Żyd przebywający od 1891 roku w zakładzie dla obłąkanych. Jego nazwisko pojawia się właśnie we wspomnieniach Andersona i innego londyńskiego policjanta - Melvilla Macnaghtena. Powodem, że nie został oficjalnie zidentyfikowany miała być solidarność rasowa (świadkami widzącymi Elizabeth Stride z jakimś mężczyzną byli Żydzi). Co prawda jest to powód naciągany, ale Paul Begg gładko to przełyka. Jego zdaniem Kozminski mógł być Kubą Rozpruwaczem i już.
I w sumie w większości rozdziałów roi się od „może”, „chyba”, „prawdopodobnie”, ale i „niemożliwe”, „wykluczone”. Begg gani innych, wcześniejszych badaczy za zbyt wąski tok myślenia, sam pozornie poszerza go dodając od siebie wspomniane już wcześniej zaplecze socjalne. Mnie nie przekonuje. Niewiele więcej niż w internecie znalazłam wiadomości w jego opracowaniu. Chwilami zaś Begg idzie na skróty i ogranicza się do faktów, które pasują do jego hipotez.
Nie przeczę, wykonał dużo pracy, ale przy okazji mocno zboczył z kursu. Gdyby to była monografia dziewiętnastowiecznego Londynu, nie miałabym zastrzeżeń. Ale mam, bo swą książkę Paul Begg zatytułował: „Kuba Rozpruwacz. Historia kompletna”. Rzecz w tym, że historia jest rozpaczliwie niekompletna i niedopracowana!
Moja ocena: 3

Zdjęcia „kanonicznej piątki” po obróbce Garry’ego Wroe: http://forum.casebook.org/showthread.php?t=4266, polecam przejrzenie całej dyskusji. Można tam znaleźć fantastyczne zdjęcia Londynu z przełomu wieków XIX i XX.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz