sobota, 27 listopada 2010

Kurt Vonnegut „Sinobrody”

Lubię wracać do niektórych książek. Ostatnio wróciłam do „Sinobrodego” Vonneguta – fikcyjnej autobiografii fikcyjnego malarza (nieudacznika) i żołnierza (znakomitego) Rabo Karabekiana – gościa, który niczym baśniowy Sinobrody ma swoją tajemniczą komnatę. Stop. To nie średniowiecze i zamków już nie ma. Karabekian-Sinobrody ma tajemniczy spichrz. A jeśli jest Sinobrody, musi być także księżniczka (iście postmodernistyczna: komercyjna pisarka Polly Madison, na co dzień: Circe Berman) pragnąca poznać tajemnicę. Na szczęście koniec jest mniej krwawy niż w baśni.
„Wspomnienia” Karabekiana obejmują najważniejsze wydarzenia w historii USA XX wieku: Wielki Kryzys, drugą wojnę światową, powstanie szkoły malarstwa ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Na wszystko to patrzymy oczyma dziecka zawiedzionych ormiańskich emigrantów. Jak i w pozostałych książkach, widać dystans Vonneguta do opisywanych wydarzeń. Kolejne akapity pisane są tak prostym, potocznym i soczystym językiem, że doprawdy trzeba wielkiego talentu, by całość ani na chwilę nie otarła się o trywialność i prostactwo. Właśnie dlatego lubię prozę Vonneguta - ukazać smutek tak, aby nie trąciło to martyrologią ani desperacją.
Przed lekturą, lub w czasie lektury warto zerknąć do Internetu i wpisać nazwiska opisywanych malarzy. Kojarzenie ich paćkaniny (z całym szacunkiem dla ich talentu) z tym, co ma do powiedzenia Karabekian – bezcenne.
Moja ocena: 6

* * *

Vonnegut Kurt; Sinobrody;
Każdy kto żyje, jest niedobitkiem, a nie są nimi ci, co nie żyją. Czyli wszyscy żywi ludzie powinni mieć syndrom niedobitka. Prosty wybór: syndrom albo śmierć. Co chwila ktoś mówił mi z dumą, że wyszedł cało z takiej czy innej opresji, a mnie już od tego chce się rzygać. W dziewięciu przypadkach na dziesięć mam wtedy do czynienia z kanibalem albo miliarderem.

Vonnegut Kurt; Sinobrody;
To jest właśnie sposób na to, żeby mieć przyjemność z pisania i podnosić sobie poprzeczkę. Nie pisze się ani dla całego świata, ani dla dziesięciu czy dwóch osób, tylko dla jednej, jedynej.

Vonnegut Kurt; Sinobrody;
(Stany Zjednoczone) Najbardziej ponury sekret tego kraju polega chyba niestety na tym, że zbyt wielu jego mieszkańców po cichu uważa się za przedstawicieli znacznie wyższej cywilizacji, istniejącej całkiem gdzie indziej. Ta wyższa cywilizacja niekoniecznie musi się mieścić poza granicami Stanów Zjednoczonych. Może na przykład istnieć w przeszłości: mogą to być Stany Zjednoczone – takie, jakimi były, zanim je spaskudzono, wpuszczając imigrantów i wyzwalając czarnych.

Vonnegut Kurt; Sinobrody;
Odparła, że ma takie wrażenie, jakby cały świat nagle dostał obłędu.
Mężczyzna stwierdził, że nie ma w tym nic nagłego, bo świat już dawno powinien był wylądować w więzieniu albo w domu wariatów.

Vonnegut Kurt; Sinobrody;
- Nic na to nie poradzę – stwierdziłem. Moja dusza wie, że mięcho źle postępuje i się za nie wstydzi. Ale mięcho dalej działa po swojemu, czyli źle i głupio.
- O czym ty w ogóle mówisz? – spytał.
- O duszy i mięchu, czyli ciele.
- To one istnieją osobno?
- Mam nadzieję – odparłem i roześmiałem się. – Wcale bym nie chciał brać odpowiedzialności za wszystko, co moje mięcho wyprawia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz