wtorek, 16 listopada 2010

Olga Tokarczuk „Ostatnie historie”

„Ostatnie historie” Olgi Tokarczuk można potraktować dwojako: albo jako trzy oddzielne opowieści, albo jako całość. Co ciekawe, można je czytać w dowolnej kolejności, bowiem akcja jednej części nie wpływa na drugą.
Po mniej lub bardziej udanych krótkich formach w „Grze na wielu bębenkach”, „Historie…” czyta się gładko, przyjemnie i szybko. Tokarczuk świetnie wyczuwa ludzi, ich pragnienia i niepokoje. Tym samym opowieść o przesiedlonej po wojnie Ukraince jest najlepsza, najbardziej autentyczna. Podróże po egzotycznych miejscach lub zabawa snem i niebytem już nie są tak wciągające. Czyta się je dobrze, ale bez rewelacji. Przeładowanie formy spłyca samą istotę spotkania na swojej drodze śmierci. Tokarczuk jest przede wszystkim obserwatorką życia codziennego i te opisuje prawdziwie. Wszelkie udziwnienia trącą fałszem i niepotrzebnym eksperymentowaniem. Fragmenty odnoszące się do szarej rzeczywistości są perełkami. Chuć, zakochanie, poród, istota macierzyństwa – opisane są po mistrzowsku. Towarzyszą im jednak udziwnienia, które mając wprowadzać innowacje, tylko czynią opowieść mniej zrozumiałą.
Wolę wcześniejsze powieści, gdzie istotą był człowiek, a nie – przedzieranie się przez nieistniejący świat. 
Moja ocena: 4

* * *

Tokarczuk Olga; Ostatnie historie;
Istota wszystkich religii – nie zmartwychwstanie, nie wyzwolenie, ale zawrócenie czasu, sprawienie, żeby gryzł własny ogon i powtarzał bez końca to, co już kiedyś powiedział, nawet jeżeli było to bełkotliwe i nie do końca zrozumiałe.

Tokarczuk Olga; Ostatnie historie;
Straszny widok – tak pewnie będzie wyglądał koniec świata; korowód tworzą wcale nie zmarli powstający z grobów, ale ludzie w nieskończonej drodze do nieznanych stacji przeznaczenia. Nie ryk trąb anielskich, ale rozpaczliwe gwizdy pociągów.

Tokarczuk Olga; Ostatnie historie;
A przecież – tak myślę – dojście do końca jest zebraniem wszystkiego w garść, ujęciem w jedną małą kolekcję chwil życia. Nie żadną stratą, a wręcz przeciwnie – odnalezieniem tego, co wydawało się pogubione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz