wtorek, 16 listopada 2010

Lee Child „Elita zabójców”

Panna_M z pingera poleciła mi Lee Childa. Wypożyczyłam jedną książkę Lee Childa i chyba sobie daruję resztę. Nie przepadam za twardzielami używającymi siły, nie przepadam za jakąkolwiek przestępczością zorganizowaną, nie przepadam za USA w ogóle i jego żołnierzami, czy to obecnymi czy byłymi. I sama treść też mi się nie podobała. Jack Reacher z pozory przypomina bohatera powieści Toma Clancy’ego: wysportowany, inteligentny, buntowniczy. Potrafi wczuć się w skórę i charakter innych osób. Bohater Ameryki jednym słowem. A jednocześnie podczas snucia całej opowieści popełnia dziecinne błędy: nie potrafi wykryć, który z jego dawnych podwładnych stał się zaczątkiem całej afery, ufa policjantom, ufa kobiecie z sektora zbrojeniowego, i tak dalej i dalej.
Żeby być sprawiedliwą – opowieść w sumie trzyma się kupy, ale demon(!) tkwi w szczegółach. I właśnie te szczegóły mnie rozwaliły na łopatki. I na koniec – ciekawi mnie kto wymyślił tytuł: „Elita zabójców”, bo w oryginale jest to: „Bad Luck & Trouble”… O tym, że bohaterka często mówi w rodzaju męskim tylko wspomnę, a literówki pominę. Wydawnictwo Albatros. Andrzej Kuryłowicz jest nieprzeciętnie nieprofesjonalne. I takim chce pozostać.
Moja ocena: 1.5

1 komentarz:

  1. wypisujesz jakies cyaty wyrwane z kontekstu, zarzucasz bohaterowi, ze popelnia bledy :) nie ma to jak profesjonalna recenzja. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń