piątek, 26 listopada 2010

Colin Bateman „Rozwiedź Jacka”

Ulster kojarzy się ludziom z IRA, konfliktem zbrojnym i terroryzmem. Najczęściej uderza się w bęben religii, martyrologii lub polityki. I zapomina się o zwykłych ludziach.
Colin Bateman, urodzony w Irlandii Północnej, postanowił pokazać temat konfliktu w perspektywie prześmiewczej.
Bohaterem jest Dan Starkey, dziennikarz, zgrywus, protestant, nieoczekiwanie uwikłany w „wielką” politykę. Zaczyna się dość niewinnie: najpierw Starkey się upija, potem poznaje Margaret, którą zabiera na imprezę do swojej chaty, a kiedy laska zaczyna się do niego kleić, widzi to żona Starkey’a i wyrzuca go z domu.
„Upojne” chwile u boku dziewczyny kończą się z chwilą, gdy ta zostaje zamordowana, jego żona – porwana, a on sam – poszukiwany jest za morderstwo. I naraz dziennikarz musi oprzytomnieć na tyle, by zrozumieć kto zabił i dlaczego. I tu wkraczamy w świat „wielkiej” polityki.
Bateman ukazuje świat ulsterskich gangsterów, często mylnie kojarzonych z bohaterami narodowymi. Prowadzi nas uliczkami, na których sami na pewno nie chcielibyśmy się znaleźć. Odbrązawia mit walczącej o wolność Irlandii Północnej. W „Rozwiedź Jacka” nie ma nawiedzonych bohaterów walczących „za sprawę”; odwrotnie – lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to już historia, krwawa, ale historia. Niby książka Batemana jest thrillerem, jednak autor bardziej skupia się na przedstawieniu zwyczajnych ludzi, którym przyszło żyć w mieście kontrolowanym przez wojsko. Do tego wyśmiewa wszystko i wszystkich. Poprzez pryzmat śmiechu pokazuje cały absurd konfliktu. I przypomina, że poza IRA, UVF i polityką, Ulster to także zwyczajni ludzie, którzy chcą się bawić, pracować i wierzyć, że religia nie musi być powodem ich nieszczęścia.
Bateman rozdziela swe ciosy krytyki po równo: tu wytknie nieudolność UVF, tam zobrazuje ciemnotę katolików. Nie staje po żadnej ze stron konfliktu, uznając w całości jego bezsens.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz