niedziela, 15 czerwca 2014

Joanna Bator „Ciemno, prawie noc”

Joanna Bator, Ciemno, prawie noc, W.A.B., Warszawa 2012, 527 s.

Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji. W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej. Nie po to jednak, by bawić czytelnika: w tym, co niesamowite, często ukryta jest prawda o nas, której na co dzień nie chcemy pamiętać.

O książce Joanny Bator usłyszałam w telewizji kilka miesięcy temu. Kolejnych kilka tygodni czekała na swą kolej na półce. Kiedy już po nią sięgnęłam, przeczytałam w trzy wieczory, a lekturze towarzyszył cały kalejdoskop uczuć i emocji, od rezerwy i niechęci nawet począwszy, a na usatysfakcjonowaniu i definitywnym zachwycie skończywszy.
Bohaterka „Ciemno, prawie noc” to samotna z wyboru reporterka Alicja Tabor, która po latach nieobecności wraca do rodzinnego Wałbrzycha bynajmniej nie gnana nagłą tęsknotą, ale w związku ze swoją pracą. W mieście zaginęła trójka dzieci i Alicja ma o tym napisać reportaż. Kobietę wypełnia trauma i pustka, niezbyt udane dzieciństwo pozostawiło w niej bliznę nieufności do bliższych związków i do odkrywania siebie i swoich uczuć przed innymi. Czuje się pewnie tylko wówczas, gdy to ona zadaje pytania, gdy ona słucha.

Moja praca polega na zbieraniu opowieści i wypuszczaniu ich między ludzi. Każdą cudzą opowieść wyprawiam w drogę, by sobie radziła sama. Na tym kończy się moja rola.1

Żyje życiem innych i stara się wciąż trzymać na uboczu, by nie zaznać odrzucenia czy straty. A jednak wie, że kiedyś będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swoją przeszłością. Wraca do pustego, nieprzyjaznego domu, w którym spędziła dzieciństwo.

Pomyślałam, że być może myliłam się, sądząc, iż jestem na tyle silna, że nie porani mnie ten dom pełen śmierci i duchów.2

Alicja musi zanurzyć się w wir dziwacznych wydarzeń, dzięki którym lepiej zrozumie siebie i to, co się przytrafiło jej rodzinie. Pozornie nie ma w tym wielkiej tragedii, ot śmierć zabrała najpierw matkę, potem jej siostrę, wreszcie – ojca. Nie ona jedna żyje bez oparcia w rodzinie. Ale matki właściwie nie znała, nie pamięta jej, siostra Ewa była jej opiekunką, przewodnikiem i istotą najbardziej ukochaną, ojciec zaś od kiedy Alicja pamiętała – szukał zaginionego skarbu księżnej Daisy mieszkającej przed wojną na Zamku Książ.
Rytmem i narracją przypomina „Ciemno, prawie noc” opowieść Jane Eyre o swoim życiu pióra Charlotte Brontë i chociaż Alicja Tabor posługuje się komórką i komputerem, korzysta z internetu, a w jej życiu nie było nigdy żadnego pana Rochestera, to wydaje się kobietą niemalże z innej epoki, odczuwającą więcej, otwartą na ludzi i na otoczenie, nie tylko to z krwi i kości, ale i to z ektoplazmy i empatii.
Zaginione dzieci i nawiedzony przez Matkę Boską Bolesną Jan Kołek to zaledwie początek. Strona za stroną Joanna Bator roztacza przed czytelnikami świat, który naprzemiennie odpycha i przyciąga. Patologia, emigracja, transseksualizm, teorie spiskowe, język nienawiści, miłość, sekrety, oszustwo, wizyty zza światów i tajemnicze kotojady, nawiedzone kociary, porwania, seks, choroby psychiczne, przemoc, katolicyzm w najgorszym wydaniu i plaga karaluchów – jak łatwo można się potknąć na takiej ilości wątków i łączeniu konwencji kryminału, powieści grozy i prozy obyczajowej. Łatwo jest o przesyt. Bator się udało połączyć ilość z jakością, utkać zajmującą opowieść o przeszłej i teraźniejszej Polsce, o prowincjonalnym, kiedyś górniczym, obecnie zapomnianym przez historię i polityków mieście, o ludziach borykających się z bezrobociem, chorobą i nietolerancją.
„Ciemno, prawie noc” to nie książka łatwa i przyjemna. Dużo w niej goryczy, drastycznych faktów i brutalnych scen w imię źle pojętej wiary czy to w Boga, czy idee. Ale nie jest to powieść skupiona na epatowaniu złem. Postaci stworzone przez Bator dzielą się na te, które można polubić od razu, nijakie i takie, których polubić nie sposób. Są w powieści ludzie pełni obaw, zrezygnowani, leniwi, ale są też i osoby wzbudzające sympatię, naznaczeni przez los czy swą inność.
Raz na jakiś czas zdarza się książka, która potrafi mnie poruszyć. Oprócz zwykłej ciekawości „co będzie dalej?”, pobudza do płaczu, śmiechu, zadumy. Czytając „Ciemno, prawie noc” chwilami czułam w sobie narastający gniew, to znowu rósł mi w gardle smutek. Umiejętność pisarki, bo za takową bezsprzecznie uznać Bator należy, do wzbudzania emocji i wywoływania w czytelniku interakcji, jest niesamowita. To nie jest żadne tam komputeropisanie ocierające się o grafomaństwo lecz proza emanująca siłą, grozą i talentem.
Zachwycona i oszołomiona, polecam „Ciemność, prawie noc”.
Moja ocena: 6

1 J. Bator, Ciemno, prawie noc, W.A.B., Warszawa 2012, s. 75.
2 Ibidem, s. 25.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz