wtorek, 10 czerwca 2014

Leonard Rosen „Głosy chaosu”

Leonard Rosen, Głosy chaosu, Amber, Warszawa 2013, 399 s.

Henri Poincaré, as Interpolu, potomek słynnego XIX-wiecznego matematyka, intelektualista ściśle trzymający się litery prawa, a zarazem czuły mąż i ojciec, ujął zbrodniarza wojennego z czasów wojny w Serbii. Banović zza krat poprzysięga zemstę, jednak umysł inspektora zajmuje już inne dochodzenie: W zamachu bombowym przeprowadzonym z chirurgiczną precyzją ginie w Amsterdamie młody genialny matematyk. Poszukiwał uniwersalnej teorii matematycznej wyjaśniającej wszystkie zjawiska zachodzące w przyrodzie, które mają być ze sobą powiązane i funkcjonować według jednego wzorca.

Zapowiadało się ciekawie. Interpol, teorie matematyczne i zbrodnie. Ale jakoś mnie książka Rosena nie przekonała. Ot, opowieść o kolejnym geniuszu i mszczącym się mordercy z Serbii, do tego histeria na punkcie ponownego przyjścia Jezusa i fundamentaliści chrześcijańscy. Prawnuk, czasami praprawnuk (w zależności od strony i rozmówcy) francuskiego matematyka i jego imiennik - Henri Poincaré jest z tymi wydarzeniami powiązany mniej lub bardziej.
Rosen snuje ciekawe acz żadne tam nowatorskie teorie na temat uniwersalności przyrody i fraktali wszech obecnych w naszym otoczeniu i naturze. Niestety zdjęcia zamieszczone w książce są tak miernej jakości, że „genialne” porównania wypadają dość blado, bo wszystko jest szare i zamazane. Tropy, na jakie wpada Poincaré i z którymi ma olbrzymie trudności, czytelnik może skojarzyć od razu. Tak jest z dokumentami adopcyjnymi czy długim na sześćdziesiąt siedem znaków hasłem dostępu do laptopa zmarłego matematyka. Aż chciałoby się krzyknąć, podpowiedzieć bohaterowi i przyspieszyć akcję.
Histeria odnośnie końca świata to z kolei temat wyeksploatowany już do cna. W życiu codziennym nie ma żadnych środowisk, które swoimi przekonaniami i przepowiedniami potrafiły wywołać panikę na skalę dwóch kontynentów, takie cuda udają się w książkach lub filmach Rolanda Emmericha. W „Głosach chaosu” wątek ten wprowadzony jest nie bardzo wiadomo dlaczego i po co. Nie wnosi nic ciekawego ani nowego do powieści. W ogóle jest tak, że Rosen chciałby w swojej debiutanckiej książce zamieścić jak najwięcej pomysłów, jakie przyszły mu do głowy i poszedł w ilość, zamiast skupić się na jakości, która na tym ucierpiała.
„Głosy chaosu” reklamowane są jako kryminał dla myślących. Rzecz w tym, że kryminalnego wątku jest tu dość mało. Rosen skupia się na sensacjach, histerii i walkach antyglobalistów. Ukazuje cały chaos dzisiejszego świata i stara się podczepić pod to uniwersalny matematyczny wzór. Nie znam się na matematyce, nie wiem zatem, na ile jest to teoria fantastyczna, a na ile – prawdopodobna.
Przeczytać można, ale niekoniecznie. A zamiast patrzeć na szaro-szare zdjęcia lepiej iść na spacer i poszukać fraktali w przyrodzie samemu. Ja tak zrobiłam. Spacer plus nowe spojrzenie na świat dookoła warte były więcej niż godziny spędzone nad książką.
Moja ocena: 3.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz