Nie obraziłabym się, gdyby doba miała 36 godzin. Wówczas
pisałabym recenzje na bieżąco, a tak – mając wybór między czytaniem, a
pisaniem, nie ukrywam, że wybieram to pierwsze. Im więcej czytam, tym bardziej
widzę, jak ciężko dobrać jest ciekawie słowa i napisać coś interesującego.
Osobiste zawirowania też wpływają na wzloty i upadki niniejszego bloga. Okres
blogowego ekshibicjonizmu mam już za sobą, ale nadal lubię pisać o książkach.
Dosyć nudzenia, pozwolę sobie teraz podsumować rok 2014.
Przeczytałam 148 książek (szybko czytam, mało śpię), parcie
na czytanie miałam tak wielkie, że zapisałam się do drugiej biblioteki, gdzie w
końcu znalazłam utwory, które już dawno za mną chodziły, a może to ja chodziłam
za nimi... Do tutejszej biblioteki dziecięcej zapisałam też moją młodszą córkę
(od wczoraj – czterolatkę), która nie zaśnie bez godzinnej porcji czytania.
Większość książek to obrazki z dodatkiem tekstu, ale jesteśmy też w połowie „Kubusia
Puchatka” A.A. Milne’a i przyznam, że tak, jak nie podobała mi się ta książka
kiedyś, tak odkrywam jej urok teraz, czytając ją na głos swojej urwisi.
Z kolei odkryciem zeszłego roku w kategorii
kryminał/thriller okazała się S.J.
Bolton, o jej książkach mam nadzieję niebawem napisać więcej. Poza tym
spodobały mi się powieści Zygmunta Miłoszewskiego
z Teodorem Szackim, brakowało mi dobrego, polskiego kryminału bez mafii w tle.
Nie zachwyciła mnie z kolei Katarzyna Bonda
i do tej pory nie bardzo wiem, czy tęsknię za jej profilerem, czy nie. Na razie
sobie daruję czytanie kolejnej serii jej autorstwa.
Grażyna Jagielska
zachwyciła mnie i powieścią (”Fastryga”), i literaturą faktu („Miłość z
kamienia”, „Anioły jedzą trzy razy dziennie”). Udało mi się przeczytać w
zeszłym roku kilka naprawdę dobrych powieści. Jak dobrze, że są tacy autorzy
jak Joanna Bator czy Wiesław Myśliwski i sprawdzeni pisarze
niemieckojęzyczni: Thomas Bernhard i
Thomas Mann.
Wiele sobie obiecuję po kolejnych książkach Jacka Hugo-Badera, Pawła Smoleńskiego i
Wojciecha Tochmana. Moim osobistym
wyzwaniem na rok 2015 jest bowiem skupienie się na literaturze faktu i reportażu.
Czeka kilkanaście tytułów wydawnictwa Czarne, będącego dla mnie synonimem
rzetelnej literatury nie będącej fikcją. Czekają biografie i książki
historyczne. Dwudziestolecie międzywojenne, nadchodzę!
Nie ukrywam, że ostrzę też sobie zęby na kilka powieści,
które mają się ukazać w tym roku: nowa Joanna Bator, nowe S.J. Bolton i Donna
Tartt. Od dawna czeka Kate Atkinson i „Jej wszystkie życia”, czekają powieści
Thomasa Bernharda. A kiedy ukaże się drugi tom „Stulecia Winnych” Ałbeny
Grabowskiej-Grzyb, mam zamiar przeczytać od razu dwie części, bo pierwszej
jeszcze nie znam, a istotne jest, że z tego, co czytałam jest to opowieść
pięknie napisana, a poza tym dzieje się w miasteczku, które od kilku lat jest i
moim miasteczkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz