piątek, 19 lutego 2016

Sharon J. Bolton „Ulubione rzeczy”

Sharon J. Bolton, Ulubione rzeczy, Amber, Warszawa 2012, 415 s.

Lacey Flint, młoda londyńska policjantka z ponurą, głęboko skrywaną przeszłością, jest zafascynowana postaciami seryjnych morderców, zwłaszcza najsłynniejszego: Kuby Rozpruwacza, nigdy nieschwytanego rzeźnika wiktoriańskiego Londynu.
Ale jako detektyw nigdy jeszcze nie prowadziła sprawy zabójstwa, nie widziała z bliska zwłok. Aż do pewnego wieczoru, gdy na parkingu obok jej samochodu osuwa się na ziemię straszliwie poraniona kobieta, która umiera na jej rękach...

Tak się powinno pisać thrillery! Od pierwszej do ostatniej strony Sharon Bolton trzyma czytelnika w napięciu i niepewności. Lacey Flint nie jest typową policjantką i gdyby dobrał się do niej jakiś psychiatra, kobieta zapewne musiałaby pożegnać się z odznaką. Ale Flint potrafi być przekonująca i skuteczna, więc przełożeni nie przyglądają się jej bliżej. A potem dochodzi do morderstw – krwawych i okrutnych, a morderca chce zwrócić na siebie uwagę młodej policjantki.
Bolton przyznała, że chciała napisać powieść o kobiecie zdolnej do zbrodni. Flint rzeczywiście jest niebezpieczna, nieprzewidywalna i uparta, interesują ją seryjni mordercy, jednocześnie zaś wydaje się tak do bólu zwyczajna, że nikt nie zwraca na nią uwagi.
Świetnie napisana książka. Jest zmyślny morderca i tajemnica z przeszłości, są różne teorie na temat tożsamości Kuby Rozpruwacza i piosenka „Moje ulubione rzeczy”, którą ktoś prześladuje policjantkę. I pytanie: kim tak naprawdę jest Lacey Flint? I dlaczego ktoś ją prześladuje?
I jeszcze zaskakujący, mroczny koniec, gdzie Bolton udowadnia, że nie ma „happy endów”, tylko opowieść skończona w odpowiednim momencie, bo życie toczy się dalej i trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.
Dla mnie bomba! A pani Bonda mogłaby się wiele nauczyć od pani Bolton.
Moja ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz