piątek, 21 października 2011

Alice Sebold „Nostalgia anioła”

Szczerze mówiąc mam już dość. Podczytywałam sobie „Nostalgię anioła” Alice Sebold i i męczyłam się okropnie. Przede wszystkim, czy ktoś z w ogóle wie jak wygląda niebo? I dlaczego jest ono tak cholernie amerykańskie? A poza tym wcale nie jest niebem…
Sam zamysł książki jest tyleż ciekawy, co przerażający. Chciałoby się wziąć wszelkie dzieci świata na smycz i pilnować, pilnować, pilnować. Mnie książka kojarzy się z „Gotowymi na wszystko” (skrzynia – sejf) tylko bez happy endu, oraz z książką Sabine Thiesler „Kolekcjoner dzieci”, która opisując zbrodnie seryjnego gwałciciela o wiele lepiej poradziła sobie z tematem, nie wchodząc w metafizyczne dyrdymały.
Wracając do Sebold… temat ważki, acz przekaz przeciętny, przesłodzony i w sumie nijaki… Książka rozłazi się jak szwy w zbyt wytartej tkaninie. Tu Ziemia, tu niebo… a w niebie gra saksofon.

No i jak zawsze, szwankuje przekład. Po raz kolejny autorkę „Zabić drozda” uznano za mężczyznę:
„Potem w nagrodę omawia Harpera Lee.” (s. 28).
Moja ocena: 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz