niedziela, 23 października 2011

Robert Löhr „Szachista”

Ujmijmy to tak: nie przepadam za powieściami historycznymi. W głównej mierze dlatego, że bohaterowie tychże powieści najczęściej mówią językiem na wskroś współczesnym, którego nijak nie zrozumieliby ludzie żyjący w opisywanych czasach. Czepiam się? Być może. Ale autorzy najczęściej nawet się nie starają, aby mowa bohaterów była stylizowana na archaiczną.
Reklamowanie powieści Löhra jako thrillera historycznego jest nadużyciem. Jest to raczej fabularyzowana opowieść o osiemnastowiecznym oszustwie ze zbrodnią, pasją i namiętnością w tle. Mnie osobiście skojarzyła się trochę z „Baltazarem i Blimundą” Saramago – swobodna interpretacja pewnego wydarzenia z przeszłości. Oszustwo Kempelena ukazane jest od strony ludzi, których imion historia nie zapamiętała. Löhr postanowił wymyślić ich „na nowo”, do czego uczciwie się przyznaje w „Podziękowaniach”.
Zbrodnia, masoni, naukowcy, duchowni i koronowane głowy pojawiają się gdzieś daleko w tle. Są dodatkiem towarzyszącym wątkowi sensacyjnemu, który przewija się przez powieść niespiesznie acz nieustannie. Autor skupia się przede wszystkim na „sercu” automatu – karle Tiborze i współtwórcy automatu – Żydzie Jakobie. Drobiazgowo opisuje kolejne etapy konstruowania maszyny, rozwiązywanie problemów, doskonalenie istoty oszustwa. Podczas miesięcy prac rodzi się przymierze pomiędzy dwoma „niepełnoprawnymi” członkami społeczeństwa, można się nawet pokusić o użycie słowa „przyjaźń”. Odcięty od świata karzeł i Żyd rzemieślnik są skazania na własne towarzystwo, co prowadzi do kłótni, ale i wspólnych nielegalnych wypraw.
Oszustwo, zbrodnia, zazdrość i namiętność przeciwstawiane są skrupułom moralnym szachisty, jego postrzeganiu świata. Chwilami zachowanie Tibora denerwuje, chwilami wzrusza. Były chwile, kiedy miałam ochotę osobiście kopnąć karła w dupę, ale o wiele większą niechęć poczułam do żądnego sławy i pieniędzy Kempelena. Löhr nie bawił się w prosty rozdział bohaterów na nieskazitelnych i niegodziwców. Opisał ludzi wraz z ich zaletami i przywarami, i to opisał na tyle dobrze, że wzbudzili we mnie emocje.
W zalewie mało wartościowych kryminałów i mało historycznych powieści o przeszłości, „Szachista” wyróżnia się na plus. Podobało mi się to bajanie Löhra o tym, jak mogło wyglądać powstanie automatu szachowego. Nic to, że prawdy w tym niewiele.
Moja ocena: 4.5

Prawdopodobny wygląd automatu szachowego:
Sposób ukrycia szachisty:
Detale konstrukcji:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz