poniedziałek, 21 października 2013

Aleksandra Marinina „Zabójca mimo woli”

Aleksandra Marinina, Zabójca mimo woli, W.A.B., Warszawa 2008, 296 s.

Przełożeni major Kamieńskiej doceniają jej profesjonalizm i tzw. szósty zmysł. Nic zatem dziwnego, że postawili przed nią wyjątkowo trudne zadanie ma zapobiec planowanemu morderstwu. I co ciekawe, nie chodzi tu wcale o uratowanie życia przyszłej ofierze! W śledztwie pomaga Anastazji zaprzyjaźniony mafioso. Korzystając ze wsparcia, nie przypuszcza, że pozostanie jego dłużniczką do końca życia. Niejako przy okazji przyjdzie Kamieńskiej rozwiązać inną zagadkę. Kim jest nowa przyjaciółka jej przyrodniego brata: czarującą, bezinteresowną i bezgranicznie zakochaną w nim dziewczyną czy sprytną oszustką i manipulatorką? Intrygująca fabuła, która składa się z kilku równolegle prowadzonych wątków, pozwala spojrzeć na te same wydarzenia oczami zarówno przestępców, jak i ścigających ich milicjantów. Nietuzinkowe postacie, a wśród nich kryminalista z lingwistycznym zacięciem, ożywiają obyczajowe tło opowiadanej historii. Do tego spora doza humoru, bo, jak powiada Kamieńska, poczucie humoru to filozofia człowieka, który doszedł do skraju przepaści, zajrzał w nią ostrożnie i po cichutku zawrócił.

Moja znajomość z kryminałami Marininy miewała wzloty i upadki. „Zabójca mimo woli” na pewno nie jest wzlotem. Trudno nawet zakwalifikować tę powieść jako klasyczny kryminał, bo całość ciąży raczej ku sensacji.
Powieść toczy się wartko, jest napisana przyzwoicie. Ukazana jest specyficzna, chyba tylko w Rosji możliwa, symbioza milicji i mafii. Kiedy milicjantka zwraca się do mafiosa o pomoc, trąci to co najmniej moralną dwuznacznością. Ale cała postkomunistyczna rzeczywistość rosyjska trąci taką dwuznacznością.
Przy poprzednich recenzjach książek Marininy podkreślałam, że lubię je czytać ze względu na całą tę obyczajową otoczkę. Gdyby Marinina postanowiła napisać o zwykłych ludziach, niepowiązanych ze zbrodnią, pierwsza ustawiłabym się w kolejce do czytania.
Odnośnie samej treści – chwilami gubiłam się w nadmiarze postaci, w tym kto jest rzeczywistą ofiarą, a kto rzeczywistym zabójcą. Pragnienie zemsty Rosjanka nakreśliła z taką empatią, że właściwie trudno było czuć litość w chwilach, kiedy ginął człowiek. I trudno było nie czuć litości, w chwili gdy ze sceny schodził złoczyńca.
Na koniec, warte zapamiętania są (cytowane przez Kamieńską) dwie myśli, jedna Fazila Iskandera: „Poczucie humoru to takie pojmowanie życia, które pojawia się u człowieka, który doszedł do skra­ju bezdennej przepaści, zajrzał tam ostrożnie i po cichutku zawrócił.” Druga – Eryka Borna (nie znalazłam go niestety w internecie): „Nie ma problemów nie do rozwiązania. Bywają tylko rozwiązania nieprzyjemne". Pozwalając sobie w tym miejscu na trochę prywatności – niestety w niedługiej przyszłości czeka mnie takie nieprzyjemne rozwiązanie. Acz lepsze to niż tkwienie w zawieszeniu.
To tyle ode mnie.
Moja ocena: 2.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz