Christoph Born, Piekło Gutenberga, Pax, Warszawa 2010, 350
s.

Trzymająca w napięciu, barwna powieść oparta na realiach codziennego życia piętnastowiecznego miasta i wprowadzająca w początki historii druku.
Christoph Born studiował w Moguncji literaturoznawstwo, germanistykę i historię. Napisał pracę doktorską na temat wczesnych druków Biblii, od Gutenberga do Lutra.
Chciałoby się rzec, Panie Born, nie wystarczy studiować
literaturoznawstwo, germanistykę i historię, aby napisać dobrą powieść
historyczną. Gdyby studia równoważyły się umiejętnościom, to każdy architekt
potrafiłby zaprojektować Sagrada
Família. Gaudi był tylko jeden, a jeśli chodzi o literaturę, to Pan Born drugim
Umberto Eco nie będzie.
„Piekło Gutenberga”
jest książką złą. Nie przenosi czytelnika do piętnastowiecznej Moguncji ani
klimatem, ani słownictwem, które jest jak najbardziej współczesne. Gutenberg
się w grobie przewraca, że jego wynalazek służy teraz do drukowania takich
gniotów ni to historycznych, ni to kryminalnych, z wątkiem romansowym w tle.
Książka powinna
nazywać się „Piekło czytelnika”, bo męki jakie przeżywa czytelnik podczas
lektury spokojnie można nazwać piekielnymi. Szkoda, tym bardziej że pomysł na
książkę był nawet ciekawy. Właśnie wzmianka o wynalazku Gutenberga mnie
skusiła. Opowieść Christopha Borna jest lekturą może dobrą do pociągu, chociaż prędzej
uśpi czytelnika niż dostarczy czytelniczych wrażeń. Przeczytać i zapomnieć. O
przyszłych książkach Borna też.
Moja ocena: 1
Moja ocena: 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz