poniedziałek, 7 października 2013

Jake Hill „Parszywa historia”

Jake Hill, Parszywa historia, Muza, Warszawa 2003, 203 s.

Młodzi ludzie – wybrani w drodze starannej selekcji i zamknięci w nieczynnej wyrzutni rakietowej – są gladiatorami. Publiczność wyznacza im zadania. Widzowie siedzący przed telewizorami ciągle łakną większych emocji! Widowisko trwa: to nie starożytne igrzyska, lecz reality show – diabelski wynalazek, namiastka prawdziwych emocji, rzeczywistość zastępcza. Między publicznością a aktorami spektaklu poruszają się organizatorzy – cyniczni naganiacze sensacji. Co zrobić, aby podtrzymać zainteresowanie spektaklem? Czy pomimo tragedii, która rozgrywa się na oczach miliona widzów, można posunąć się dalej? Śledząc losy dwojga głównych bohaterów, operatora Milo i Jennifer, uczestniczki reality show, zaczynamy się wkrótce orientować, że manipulacja nie zna granic.

Świetny pomysł i początek. Ale im dalej brnęłam w książkę, tym nudniejsza i schematyczna się stawała. Zamiana klaustrofobicznego klimatu wyrzutni na pościgi, strzelanie i sztuczne kreowanie sensacji sprawia, że cała akcja się rozłazi. Pościgi dobrze się ogląda, ale w powieści zazwyczaj nużą. Tak jest i tutaj, kiedy żądna krwi tłuszcza bezmyślnie przełyka papkę serwowaną im przez telewizję. Mniej pościgów, mniej mdłych scen (w zamierzeniu romantycznych), więcej psychologii i głębi postaci i może „Parszywa historia” nie znalazłaby się na stoisku książek przecenionych.
Moja ocena: 1.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz