środa, 2 października 2013

Robert Goolrick „Koniec świata w obrazkach”

Robert Goolrick, Koniec świata w obrazkach, Nasza Księgarnia, Warszawa 2011, 216 s.

Otoczony powszechnym szacunkiem nauczyciel akademicki. Jego błyskotliwa, uwielbiana przez wszystkich żona. Troje inteligentnych, wesołych dzieci. Urządzają przyjęcia, chodzą do kościoła. Na zewnątrz spokój i szczęście. W rzeczywistości – kłamstwa i pozory. Za starannie wzniesioną fasadą kryją się tajemnice, które na zawsze zmienią małego chłopca.
Autobiograficzna powieść Roberta Goolricka, twórcy bestsellerowej „Żony godnej zaufania”, została uznana przez krytyków za jedno z największych literackich wydarzeń ostatnich lat.

Kolejna książka z biblioteki. Leżała na samym wierzchu stosu zwrotów i niemalże krzyczała: „Przeczytaj mnie!”. Wypożyczyłam, przeczytałam w ciągu dwudziestu czterech godzin (a były to godziny bogate w życie rodzinnie, jak to z dwójką dzieci i dwójką zwierząt bywa).
Najprościej rzecz ujmując: Goolrick pisze o dzieciństwie, którego nie było. Ale jak pisze! Od pierwszych wersów ukazuje gorzko-smutny świat alkoholizmu ukrytego za fasadą „szczęśliwej rodziny”. Temat niby trywialny i jak dobrze znany, jednak Amerykanin udowadnia, że najbardziej trywialne nieszczęście pozostaje nieszczęściem, a wzorzec wyniesiony z domu rzutuje na dorosłe życie tak bohatera, jak i jego rodzeństwa.
Goolrick nie pyta w powieści: dlaczego rodzice go krzywdzili, zastanawia się natomiast: jak mogli po całym tym wyrządzonym złu normalnie żyć. Jego opowieść to piękna i smutna proza, tym bardziej że Amerykanin starannie dobiera słowa i nie tylko ubiera je w piękną formę, ale i nie waha się dokonywać psychicznej wiwisekcji na sobie. Jest szczery do bólu zarówno w rzucaniu oskarżeń pod adresem ojca, jak i w oskarżaniu siebie. Jego życie to typowy scenariusz osoby z syndromem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) – nieprzystosowanego społecznie i emocjonalnie do życia w „normalnym” społeczeństwie.
Nie jest to książka dla wszystkich, bo nie wszystkich musi interesować kwestia alkoholizmu i przemocy w rodzinie. Zważmy jednak na to, że picie w zaciszu domowym czy łykanie ton tabletek psychotropowych przepisywanych przez lekarzy to nałogi akceptowane społecznie. Pijak chrapiący na ławce w parku jest odrażający, natomiast wykładowca akademicki sączący drinka po prostu „relaksuje się” po ciężkim dniu pracy. Podobnie jest z ulicznym narkomanem i szacowną panią domu wcinającą valium jak pomidory. Dwutorowość postrzegania jakiegoś zjawiska jest typowa dla ludzi i w sumie trudno im się dziwić. Ale patologia pozostaje.
Polecam.
Moja ocena: 5

* * *

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Kiedy ktoś trafia do wariatkowa, czuje potrzebę usprawiedliwiania się, wykazania, że słusznie tu przebywa, dlatego powie wszystko, byle by go zatrzymano - tak bardzo się cieszy ze swojego zamknięcia.

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Nie istnieją żadne samobójstwa poza własnym. Reszta to po prostu okropne, przykre sprawy, które przytrafiają się innym.

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Żyłem sam. Zawsze czułem się samotny, odizolowany od osób rzeczywistych, nawet podczas nieudanych romansów - nieudanych z powodu mojej apatii, z powodu drobnych aktów okrucieństwa dokonywanych mimochodem przez kobiety i mężczyzn, których kochałem. Moja miłość do nich była prawdziwa. Ich miłość do mnie była mitem i udręką, więc wszystko niszczyłem. Raniłem i odchodziłem poraniony.

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Zacząłem nałogowo pić, kiedy miałem trzydzieści jeden lat. Alkohol pomagał mi znosić cudze towarzystwo i brzemię własnej osobowości.

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Życie nabiera jaskrawych barw, kiedy człowiek leży na kanapie i podcina sobie żyły. Wydaje- się bujne jak nigdy przedtem. I jak nigdy potem.

Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Przyjaciele nic dla mnie nie znaczyli. Praca znaczyła jeszcze mniej. Nic nie znaczyły dziesiątki zmarnowanych pięknych koszul z bawełny i lnu. Erudycja, seks, światowe przyjemności nie dawały mi zadowolenia. Liczył się tylko strumyk ciepłej krwi w samotne letnie noce w moim zapuszczonym mieszkaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz