Eric Gurney, Jak żyć z wyrachowanym kotem, Wydawnictwa Artystyczne
i Filmowe, Warszawa 1990, 139 s.
Dawno temu, kiedy „Filipinka” nie była jeszcze klonem
„Dziewczyny” czy innego „Bravo”, czytanie jej było samą przyjemnością. Pewnego
razu wracając ze szkoły i czekając na autobus, który zawiezie mnie do domu,
zaczęłam czytać o książce Erika Gurney’a „Jak żyć z wyrachowanym kotem”.
Czytając fragmenty tej niewielkiej książeczki rechotałam jak szalona. Później
przez lata szukałam tego quasiporadnika, ale były to czasy, kiedy w
księgarniach trudno było o dobre książki.
Nieoczekiwanie Gurney’a zobaczyłam u Jagody. Przeczytałam w
czasie choroby i muszę przyznać, że humor się nie przedawnił, a mnie jakoś
łatwiej było chorować.
Gurney podszedł do tematu z dużym dystansem. Historia
udomowienia kota według niego kończy się tak: „Kot dokonał oględzin swego nowego domu i niezwłocznie
przepędził z jaskini wszystkie szczury i myszy. Jak tylko skończył z nimi,
zajął się żywnością. To skłoniło człowieka do przeniesienia wszystkich rzeczy
wyżej i, być może, doprowadziło do wynalezienia stołu, który odtąd miał się
stać kością niezgody między kotem a człowiekiem.” Dalej mamy rozdziały o
przysposobieniu kota, kąpaniu kota, przyjaźni kota z psem, spaniu kota i tak
dalej. Porady i przykłady są napisane raczej ku rozbawieniu czytelnika, ale
zawierają też dozę prawdy, bo który z kociarzy nie był budzony przez swego
ulubieńca o czwartej rano? Który kociarz nie szukał takiego jedzenia dla kota,
które by wreszcie ulubieńcowi posmakowało? Wreszcie – czyż w tajemniczych
okolicznościach nie znikały kociarzom ich własne smakołyki, a przecież kot
spał?
Pełna
humoru i ciepła, książeczka Gurney’a jest lekturą obowiązkową dla kociarzy i
uzupełniającą dla wszystkich kochających zwierzęta.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz