Historia dorastania i dziewczęcej przyjaźni - przyjaźni
"na śmierć i życie", choć niełatwej, pełnej konfliktów i rywalizacji.
Opowieść o kobietach z poplątanymi życiorysami i bliznami, jakie zostawiło
życie. Prawdziwa, ale i bolesna. Poruszająca.
Karolina - córka ubeka, dziennikarka. Beata - wnuczka bogatych dziadków, żona biznesmena. Gośka - córka badylarza, dziś szczęśliwa żona i matka. Znają się od czwartej klasy podstawówki, razem dorastały. Przeszłość je naznaczyła i wciąż rzuca cień na ich dorosłe życie. Kiedy ich dawny sekret może wyjść na jaw, wracają wspomnienia... Łączy je przyjaźń. A może tylko tajemnica z przeszłości i poczucie winy?
Karolina - córka ubeka, dziennikarka. Beata - wnuczka bogatych dziadków, żona biznesmena. Gośka - córka badylarza, dziś szczęśliwa żona i matka. Znają się od czwartej klasy podstawówki, razem dorastały. Przeszłość je naznaczyła i wciąż rzuca cień na ich dorosłe życie. Kiedy ich dawny sekret może wyjść na jaw, wracają wspomnienia... Łączy je przyjaźń. A może tylko tajemnica z przeszłości i poczucie winy?
U jednej z dziewczyn na blogu przeczytałam minirecenzje
trzech powieści Kozłowskiej. W jakiś czas potem udało mi się w bibliotece
wypożyczyć „Czerwony rower”. Przeczytałam szybko, bo wszelkie retrospekcje były
żywcem wyjęte z czasów i mojej młodości. Spisywanie tekstów piosenek,
nagrywanie piosenek z telewizji i żądanie absolutnej ciszy, coby nie było
słychać otwierania drzwi, kasłania, kroków, bo nagranie z telewizji było już
wystarczająco kiepskiej jakości. Nagrywanie na wiekowego grundiga moich
rodziców (magnetofon był monofoniczny, ale nie do zdarcia), słuchanie na tymże
grundigu „Listy Przebojów Trójki” i spisywanie notowań. Radość z kolorowych
ciuchów, prawdziwych dżinsów, słodyczy i cytrusów przysyłanych przez ojca –
taka była moja rzeczywistość u progu lat osiemdziesiątych. Dziecięca
rzeczywistość.
Kozłowska opisała te czasy nie z punktu widzenia rodziców
będących w „Solidarności”, nie z punktu widzenia biedy i szarości. Ukazała
namiastkę normalności. Spodobał mi się jej sposób pisania, wspomnienia i
zalążek intrygi. Bohaterki mogły chodzić ze mną do szkoły. Były mi bliskie,
znajome.
Sama powieść jest napisana lekko i z polotem. Kozłowska
ukazała, że dzieciństwo w dobrobycie nie musi się przekładać na brak stresów
czy problemów. Te bowiem były zawsze, może na mniejszą skalę, ale jednak...
Pierwsza miłość, pierwsze zazdrości, potencjalnie niebezpieczni chorzy umysłowo
skrzętnie trzymani w domach, gorsze i lepsze rzeczy – to nie narodziło się po
zmianie ustroju. Nasze pokolenie też odczuwało miłość, zazdrość, strach.
Według mnie, jest to najlepsza powieść Kozłowskiej.
Moja ocena: 4.5
Moja ocena: 4.5
Niby w tagach jest romans/czytadło, ale przeczytam. Od kilku lat śledzę bloga autorki książki i jeszcze nigdy nie zawiodłem się na jej rekomendacjach w kwestii literatury. Ciekaw jestem jak radzi sobie jako pisarka :)
OdpowiedzUsuńMnie się podobało, bo idealnie oddała klimat lat osiemdziesiątych.
OdpowiedzUsuń