sobota, 6 kwietnia 2013

Steve Hamilton „Zimny dzień w Raju”

Steve Hamilton, Zimny dzień w Raju, Amber, Warszawa 2008, 240 s.
 
Poruszający do głębi kryminał o przeszłości, która powraca i chwyta teraźniejszość za gardło Nosi kulę tuż przy sercu. A w sercu obraz tamtej nocy. Kiedy siedział naprzeciwko szaleńca i nie zrobił nic. Szaleniec strzelił. Zabił jego partnera, a jego trafił o centymetr nad sercem. Od tamtej pory Alex nie jest już policjantem. Nie robi nic ważnego. Na próżno szuka spokoju w małym miasteczku wśród lasów Michigan. Po czternastu latach przyjmuje jednak zlecenie jako prywatny detektyw. I w pierwszym śledztwie morderca - jego morderca - powraca. A przecież od lat siedzi w najbardziej strzeżonym więzieniu. Kto więc osacza Alexa, telefonuje, przysyła listy i róże? Kto usiłuje nawiązać przerażającą chorobliwą więź z Alexem? I kto zabija, jak twierdzi... dla Alexa?

Początek jest nudnawy, potem akcja się rozkręca. „Zimny dzień w Raju” nawiązuje do klasyki kryminału i to jest niewątpliwy plus. Do ostatniej strony Hamilton skrywa przed czytelnikami tajemnice. Z kolei Alex McKnight ma prawie wszystkie cechy rasowego detektywa: jest po przejściach, nieco zgorzkniały, ma swój kodeks honorowy. Niestety chwilami bywa zbyt naiwny i łatwowierny.
Ale jeśli znajdę kolejną część opowiadającą o Aleksie McKnighcie, to chętnie przeczytam. I dowiem się, kto znowu okazał się po prostu złym człowiekiem, pchniętym do złych czynów z czysto prozaicznych powodów.
Moja ocena: 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz