Kazuo Ishiguro, Nokturny, Albatros A. Kuryłowcz, Warszawa 2010, 280 s.
Pięć subtelnych opowiadań psychologicznych nagrodzonego Bookerem autora
„Okruchów dnia” i „Nie opuszczaj mnie”, połączonych uniwersalnymi
tematami - miłości, muzyki i nieubłaganego upływu czasu. Oblewane
łagodnym światłem zakątki Wenecji, mieszkanie w gwarnym Londynie, sala w
ekskluzywnym hotelu w Beverly Hills stają się sceną wydarzeń, na której
pojawiają się kolejne postacie - marzyciele, muzycy, blaknące gwiazdy
estrady. Każde z nich znajduje się w przełomowym momencie swojej drogi
życiowej. Ishiguro opowiada o życiu i jego wartości, o poszukiwaniu
sensu i porządku w przemijającym świecie. Wspólną cechą „nokturnów” jest
ich lekkość i humor; pod tym względem stanowią prawdziwe perełki.
Ojej, opowiadania. Nie powiem, żeby mnie ucieszył ten wybór. Z drugiej
strony – nie musiałam czytać wszystkich. Wystarczyło przeczytać jedno.
Wieczór, za oknem śnieg, na parapecie włączona lampka do czytania, u boku śpi mała. Otworzyłam „Nokturny”, coby szybko przeczytać jedno opowiadanie i mieć odhaczony obowiązek. Wieczór łagodnie zmienił się w późną noc, z jednego przeczytanego opowiadania zrobiły się dwa, później trzy, cztery i pięć. I nagle okazało się, że jest trzecia nad ranem a ja książkę skończyłam.
„Nokturny” łączy nie tylko łagodny sentymentalizm i sceneria nocy. Wszystkie pięć opowiadań pełnych jest emocji z domieszką rozgoryczenia i smutku. Ale Ishiguro nie smęci, nie gdera. Smutek pełen jest nostalgii, a rozgoryczenie wynika z doświadczeń dojrzałego obserwatora. Mamy w „Nokturnach” opowieści o słodko-gorzkim życiu w blasku fleszy, gdzie piękne, ckliwe piosenki sobie, a życie ich wykonawcy – sobie. Gdzie nie ma miejsca na prawdziwe uczucia, często nie ma miejsca na prawdziwy talent, bo w show biznesie liczy się przede wszystkim wygląd. Gdzie muzyka jest traktowana jako coś niepoważnego, kaprys, a nie – ciężka praca i talent. Albo gdzie strach przed utratą talentu prowadzi do całkowitego zaniechania gry. Gdzie przyjaźń przeradza się w znudzenie i rutynę, a asertywność jest tylko marzeniem.
Ishiguro subtelnie gra na emocjach czytelnika, wzrusza go, zmusza do refleksji, chwilami rozśmiesza do łez. W opowiadaniach „Come Rain or Come Shine” czy „Nokturn” są fragmenty pełne tak błyskotliwie napisane, że nie obraziłabym się, gdyby Ishiguro częściej sięgał po śmiech, aby dotrzeć do czytelnika. Tym bardziej że poprzez absurdalność opisywanych sytuacji, pisarz ukazuje, jak nielogiczne są chwilami poczynania ludzi.
W „Uwodzicielskim głosie” aby ukazać, jak bardzo ludzi determinuje to, skąd pochodzą i w jakich czasach żyli, Ishiguro wplata akcent polski. Polski uliczny muzyk nagle musi skonfrontować swoje wspomnienia z twardą rzeczywistością. Polak wychowany w nierealnym systemie pełen jest nierealnego romantyzmu.
W pozostałych dwóch opowiadaniach „Malvern Hills” i „Wiolonczeliści” dominuje poczucie straty. W pierwszym opowiadaniu muzyka wygrała z rodziną, w drugim – fałszywe poczucie własnej wartości prowadzi do przegranej muzyki.
Muzyka jednakże jest tylko tłem, pretekstem do ukazania ludzkich postaw. Jeśli ktoś lubi krótkie formy opisane kunsztownie i z dowcipem, zachwyci się „Nokturnami”.
Wieczór, za oknem śnieg, na parapecie włączona lampka do czytania, u boku śpi mała. Otworzyłam „Nokturny”, coby szybko przeczytać jedno opowiadanie i mieć odhaczony obowiązek. Wieczór łagodnie zmienił się w późną noc, z jednego przeczytanego opowiadania zrobiły się dwa, później trzy, cztery i pięć. I nagle okazało się, że jest trzecia nad ranem a ja książkę skończyłam.
„Nokturny” łączy nie tylko łagodny sentymentalizm i sceneria nocy. Wszystkie pięć opowiadań pełnych jest emocji z domieszką rozgoryczenia i smutku. Ale Ishiguro nie smęci, nie gdera. Smutek pełen jest nostalgii, a rozgoryczenie wynika z doświadczeń dojrzałego obserwatora. Mamy w „Nokturnach” opowieści o słodko-gorzkim życiu w blasku fleszy, gdzie piękne, ckliwe piosenki sobie, a życie ich wykonawcy – sobie. Gdzie nie ma miejsca na prawdziwe uczucia, często nie ma miejsca na prawdziwy talent, bo w show biznesie liczy się przede wszystkim wygląd. Gdzie muzyka jest traktowana jako coś niepoważnego, kaprys, a nie – ciężka praca i talent. Albo gdzie strach przed utratą talentu prowadzi do całkowitego zaniechania gry. Gdzie przyjaźń przeradza się w znudzenie i rutynę, a asertywność jest tylko marzeniem.
Ishiguro subtelnie gra na emocjach czytelnika, wzrusza go, zmusza do refleksji, chwilami rozśmiesza do łez. W opowiadaniach „Come Rain or Come Shine” czy „Nokturn” są fragmenty pełne tak błyskotliwie napisane, że nie obraziłabym się, gdyby Ishiguro częściej sięgał po śmiech, aby dotrzeć do czytelnika. Tym bardziej że poprzez absurdalność opisywanych sytuacji, pisarz ukazuje, jak nielogiczne są chwilami poczynania ludzi.
W „Uwodzicielskim głosie” aby ukazać, jak bardzo ludzi determinuje to, skąd pochodzą i w jakich czasach żyli, Ishiguro wplata akcent polski. Polski uliczny muzyk nagle musi skonfrontować swoje wspomnienia z twardą rzeczywistością. Polak wychowany w nierealnym systemie pełen jest nierealnego romantyzmu.
W pozostałych dwóch opowiadaniach „Malvern Hills” i „Wiolonczeliści” dominuje poczucie straty. W pierwszym opowiadaniu muzyka wygrała z rodziną, w drugim – fałszywe poczucie własnej wartości prowadzi do przegranej muzyki.
Muzyka jednakże jest tylko tłem, pretekstem do ukazania ludzkich postaw. Jeśli ktoś lubi krótkie formy opisane kunsztownie i z dowcipem, zachwyci się „Nokturnami”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz