niedziela, 20 października 2013

Antonina Kozłowska „Trzy połówki jabłka”

Antonina Kozłowska, Trzy połówki jabłka, Otwarte, Kraków 2007, 272 s.

Intrygująca powieść o miłości i trudnych życiowych wyborach.
Teresa ma pracę, męża i dwójkę dzieci. Jest szczęśliwa. Tylko czasami zastanawia się, czy z innym mężczyzną jej życie nie byłoby ciekawsze.
Niespodziewanie upomina się o nią przeszłość. Przypadkowe spotkanie z Marcinem, jej młodzieńczą miłością, przywołuje wspomnienia i na nowo budzi wzajemną fascynację. Teresa staje przed wyborem: rzucić się w ramiona dawnego ukochanego i przekreślić ostatnie dziesięć lat, czy być dalej wierną żoną i zmagać się z ciągłym uczuciem niespełnienia?

Będzie to recenzja bardzo subiektywna. Mnie ta książka zupełnie nie podeszła.
Pisząc o głównej bohaterce, Antonina Kozłowska wydaje się pisać o sobie – pewnie, z werwa, wielowymiarowo. Ale już cała reszta jest strasznie płaska, przewidywalna i do przesłodzenia sentymentalna. Niestety dialogi, które miały być z założenia romantyczne, rażą sztucznością.
Dodajmy do tego dziwaczne przemyślenia, jak chociażby tyrada na temat fryzjerstwa i konieczności gejostwa fryzjerów i tym podobne, a dostajemy produkt niestrawny i nieprawdziwy. Nie wiem skąd pani Kozłowska czerpała swą wiedzę na temat Białegostoku wczesnych lat dziewięćdziesiątych, ale nie było to wówczas miasto bezrobotnych i rozpitych nieudaczników. Prowincja nie zawsze oznacza popegieerowską biedę.
Jak na debiut, książka może być. Ale stanowczo nie są to moje klimaty. Targanie się i zastanawianie co by było gdyby, w ogóle mi nie podchodzi. Nie zmieni się dnia wczorajszego, nie mamy zbyt wielkiego wpływu na jutro. Możemy działać tylko w czasie teraźniejszym. Stara miłość rdzewieje i wszelkie próby jej ratowania kosztem istniejącej rodziny są tak bezmyślne, jak i okrutne. Żeby to dobrze ukazać, należy zrobić to z subtelnością, której niestety pani Kozłowskiej nie staje.
Moja ocena: 2

2 komentarze:

  1. Ajć, trochę krytyki poszło ;-) Sam nie gustuje w tego typu literaturze, ale autorka ma na tyle dobry gust czytelniczy (czytałem jej bloga - niestety go zawiesiła), że mam zamiar zobaczyć jak idzie jej pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czerwony rower" mi się podobał. A jeśli chodzi o krytykę - uprzedziłam, że będzie to recenzja subiektywna. Poza tym ostatnio nie trawię powieści o miłości.

    OdpowiedzUsuń