piątek, 18 października 2013

Stephen King „Pod kopułą”

Stephen King, Pod kopułą, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, 928 s.

Pewnego pogodnego, jesiennego dnia małe amerykańskie miasteczko Chester's Mill zostaje nagle i niewytłumaczalnie odcięte od świata. Otacza je niewidoczne pole siłowe, które mieszkańcy zaczynają nazywać kopułą. Sytuacja szybko się pogarsza. Pole wpływa niekorzystnie na środowisko, a ludzi powoli ogarnia panika...
Dale Barbara, weteran wojny w Iraku zarabiający na życie jako wędrowny kucharz, jest zmuszony do pozostania w Chester's Mill. Wspierany przez wojsko, które znajduje się na zewnątrz kopuły, wraz z garstką ochotników próbuje uspokoić nastroje społeczne. Na drodze staje im Duży Jim Rennie, ambitny lokalny polityk, który za wszelką cenę chce wykorzystać sytuację dla własnych celów. Wraz z synem ukrywają wiele koszmarnych tajemnic, które nie mogą ujrzeć światła dziennego.
Czas ucieka, a największym wrogiem mieszkańców jest sama kopuła. Czy dowiedzą się, jak powstała, zanim będzie za późno? Czas goni. A właściwie czasu już brak...

Kiedyś Albert Camus zaraził Oran dżumą, żeby napisać powieść o ludziach skazanych na przymusową izolację, w XXI wieku nic poniżej inwazji podwodnych potworów nie byłoby dość bajeranckie. Ale na poważnie: stukostrachy, wampiry, rząd Stanów Zjednoczonych czy Korei Północnej – nieważne kto przyczynił się do powstania kopuły, bo King odwalił kawał dobrej roboty.
Jak sam przyznał, King lubi pisanie powieści z wieloma bohaterami. W „Pod kopułą” sylwetkom brakuje co prawda takiej wyrazistości, jak na przykład w „Miasteczku Salem” gdzie w kilku zdaniach po prostu perfekcyjnie charakteryzował osobę, jej lęki i oczekiwania.
Powstanie kopuły jest pretekstem do ukazania mikrokosmosu małego miasteczka, jego specyfiki, gdzie wszyscy znają wszystkich, a pośród zwyczajnego tłumu znajdują się jednostki zżerane przez ambicję, osobowości dyssocjalne czy po prostu outsiderzy. King, niczym w westernie, stawia przeciw sobie siły dobra i zła. Tym dobrym jest weteran wojny w Iraku, samotny wędrowiec – Dale Barbara. Antybohater to „Duży Jim” Rennie – spasiona, chciwa „szara eminencja” Chester’s Mills. Ten pierwszy chce po prostu przeżyć, ten drugi – widzi w izolacji okazję do całkowitego podporządkowania sobie miasteczka.
Najciekawsze są właśnie fragmenty odnoszące się do działania psychologii tłumu. Rennie umiejętnie podburza tłum, steruje nim i wyzwala w ludziach najniższe instynkty. Tłum nie myśli, szaleje, kradnie, głupieje. W sytuacji zagrożenia ludzie cieszą się, kiedy nawet najgorszy męt myśli za nich i mówi im co mają robić. A czynią to tym chętniej, kiedy „najgorszym mętem” jest szanowany członek rady miejskiej.
Powieść Kinga ma ponad 900 stron. Pewne wątki, bez szkody dla całości, można byłoby spokojnie ominąć. Niektóre pomysły dzieci nie wnoszą w sumie nic istotnego, są aby być. Poza tym, gdyby w „Pod kopułą” zabrakło kilku postaci, też nic by się nie stało.
O zakończeniu pisała nie będę, niech każdy sam się przekona kto stał za stworzeniem niewidzialnej bariery, która z mieszkańców Chester’s Mill uczyniła niemalże obiekty doświadczalne. Od siebie dodam, że odizolowanie w wydaniu Kinga jest przedstawione na tyle sugestywnie, że patrząc na granicę swojego miasteczka, sama zastanawiałam się, co by było gdyby... A zastanawiać się miałam nad czym, bo mieszkamy na końcu miasta, z okien widzimy pola, których część należy do pobliskiej wsi. 
Moja ocena: 5

2 komentarze:

  1. Postaci jest od groma, gdyby nie ten spis istotniejszych mieszkańców Cherster's Mill, miałbym nielichy problem ze spamiętaniem kto jest kim. Nawet sobie wykreślałem ołówkiem tych, którzy zginęli ;-) Mnie się Pod Kopułą bardzo podobało. Książkę kupiłem w dniu premiery, ale ta objętość przez spory okres czasu mnie odstraszała. Niepotrzebnie. Wciągnąłem się na amen. Trzyma w napięciu i strony lecą same.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry pomysł z tym wykreślaniem :). Ja niestety nie mogłam, bo książka była z biblioteki. Ale masz rację - strony leciały same.

    OdpowiedzUsuń