„Ostatnia transakcja” Michaela Ridpatha trafiła do mnie przypadkowo. Powieści, których akcja dzieje się w spółkach zarządzających wielkimi pieniędzmi, nie należą do moich ulubionych.
Trzeba jednak przyznać, że powieść Ridpatha jest napisana zgrabnie i logicznie. Sama fabuła jest prosta: Simon Ayot pracujący w firmie obracającej kapitałem podwyższonego ryzyka najpierw ma spięcie ze swoim szefem i teściem jednocześnie, a potem niniejszy teść zostaje zamordowany. Głównym i chyba jedynym podejrzanym jest Ayot, który musi szukać rozwiązania zagadki na własną rękę.
Ridpath prowadzi czytelnika przez kosmaty świat pazernych finansistów, żądnych chwały biotechnologów, skrywanych namiętności i pełnych uprzedzeń bostońskich policjantów. Całość plecie się aż do sensownego zakończenia. W tle mamy jeszcze wielką miłość Ayota do dziwacznie zachowującej się żony. Upór faceta, aby odzyskać kobietę swego życia jest tak wielki, że aż nierealny. A może po prostu ja już nie wierzę w to, że faceci potrafią kochać kogoś poza sobą?
W każdym razie, jeśli gdzieś trafię na inne książki Ridpatha, nie omieszkam ich przeczytać.
Moja ocena: 4
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz