J. Bernlef, Niewdzięczna pamięć, Nasza Księgarnia, Warszawa
2010, 217 s.
Powoli, lecz nieodwracalnie Maarten Klein traci kontakt z
rzeczywistością. Przestaje odróżniać teraźniejszość od przeszłości, nagle chce
znów wyjść do pracy, chociaż od dawna jest na emeryturze, a żonę bierze za obcą
osobę.
„Za mną w drzwiach stoi kobieta. Jej brązowe włosy opadają na prawo, ukosem przez czoło. Obserwuje mnie”.
„Niewdzięczna pamięć” jest nie tylko opowieścią o demencji, lecz przede wszystkim opowieścią o miłości z nieuchronnie tragicznym zakończeniem.
„Za mną w drzwiach stoi kobieta. Jej brązowe włosy opadają na prawo, ukosem przez czoło. Obserwuje mnie”.
„Niewdzięczna pamięć” jest nie tylko opowieścią o demencji, lecz przede wszystkim opowieścią o miłości z nieuchronnie tragicznym zakończeniem.
Podczas czytania powieści Bernlefa przyszło mi na myśl, jak
niewdzięczna potrafi być starość. Los Maartena Kleina jest przestrogą, że nikt
nie wie, co go może czekać w jesieni życia.
Bernlef pisze bez zadęcia czy patosu. Narastającą demencję
relacjonuje sam bohater książki, skupiony na sobie jest nieświadom cierpienia
zadawanego innym. Sam nie mogąc się rozeznać w tym, co dzieje się z jego
umysłem, zapomina kim jest osoba, z którą spędził kilkadziesiąt lat, kim są otaczający go ludzie. Demencja
to również zanikanie człowieczeństwa, wstydliwe zachowania, których jest się
nieświadomym i które człowiek w pełni władz umysłowych obserwuje z rumieńcem
zażenowania na twarzy.
Młodzi ludzie zaczytujący się powieściami o wampirach i
wilkołakach raczej też książki nie docenią. Młodość nie przepada za starością i
chorobą, tym bardziej tak nieromantyczną a wręcz przyziemną. Cóż, takie jest
prawo tych, którzy wchodzą w wiosnę życia. Ale kiedy już minie fascynacja tym,
co jest nieprawdziwe, warto sięgnąć po Bernlefa.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz