Sebastian Barry, Tajny dziennik, Albatros A.
Kuryłowicz, Warszawa 2011, 383 s.
Historia kobiety, której naiwność, pogoda ducha i
fascynująca uroda skazały ją na życie w zamkniętych murach placówki
psychiatrycznej. Licząca sobie około stu lat Roseanne Clear – tajemnicza
staruszka, która trafiła do szpitala w młodym wieku i nigdy nie opuściła jego
murów. Odizolowana od społeczeństwa kobieta pisze tajny dziennik, w którym
opowiada o dramatycznym dzieciństwie i młodości w ogarniętej wojną domową
Irlandii, o niewyjaśnionej śmierci ojca oraz małżeństwie z ukochanym mężczyzną,
które stało się przyczyną jej tragedii.
Tak się zastanawiam czym jest literatura kobieca? Romanse w
stylu Judith Krantz, lekkie opowieści w stylu Katarzyny Grocholi, Helen
Fielding i tysięcy ich naśladowczyń? Termin „literatura kobieca” ma bowiem
pejoratywny podtekst: ot, taka pisanina dla bab znudzonych gotowaniem i
nieudanymi związkami. Na przestrzeni ostatnich stu lat mężczyźni wykreowali
mocnych bohaterów, wystarczy przypomnieć chociażby Kurtza z „Jądra ciemności”
Conrada, Konsula z „Pod wulkanem” Lowry’ego czy Leopolda Blooma – Joyce’a. Im
dalej, tym bohaterów wyrazistych więcej. Faceci mogą czuć satysfakcję. A
kobiety? Nadal mają czytać o losach Bridget Jones czy Judyty?
„Tajemniczy dziennik” napisał mężczyzna, ale główną
bohaterką jest kobieta, która płaci za uczynki mężczyzn. Nie ma w powieści
namiętnych scen, całość jest prawie ascetyczna, sceneria – ponura, jak ponura
może być świat ubogiej irlandzkiej dzielnicy, a świat, w którym żyją
bohaterowie – zakłamany i zdominowany przez mężczyzn. Czy można zatem zaliczyć
powieść Barry’ego do literatury kobiecej? Odrzuciwszy jej pejoratywny kontekst
– na pewno tak. Barry odmalowuje smutne życie Irlandki, prawie w całości spędzone
w zakładzie dla obłąkanych. Dlatego że była wariatką? Schizofreniczką?
Nimfomanką? Przede wszystkim dlatego że była piękna.
Trzeba było kilkudziesięciu lat i decyzji o likwidacji
szpitala, by losem Roseanne zainteresował się doktor Grene. To właśnie dzięki
jego uporowi poznajemy losy pacjentki. Poznajemy dziennik pisany przez nią i o
niej.
Jeśli ktoś liczy na czytadło w stylu Kate Morton, to się
zawiedzie, bo tajemnica tajemnicy nierówna. Ktoś skrywa w szufladzie swej
pamięci morderstwo, ktoś inny – tylko niewinny pocałunek. Dodajmy do tego
chwilami leniwie toczącą się narrację i otrzymamy powieść sensu stricte, a nie
produkt literaturopodobny.
Bezpośrednio po lekturze napisałam:
"Trudne choć chwilami przewidywalne.
Wielka miłość do ojca.
Wielka władza kleru.
Wielkie upodlenie kobiety."
To mniej więcej tyle.
"Trudne choć chwilami przewidywalne.
Wielka miłość do ojca.
Wielka władza kleru.
Wielkie upodlenie kobiety."
To mniej więcej tyle.
Moja ocena: 4
* * *
Barry Sebastian; Tajny
dziennik;
Zawsze warto wyliczać powody do szczęścia, w życiu jest tak dużo jego przeciwieństwa, że lepiej zaznaczać je zakładką, dopóki można.
Zawsze warto wyliczać powody do szczęścia, w życiu jest tak dużo jego przeciwieństwa, że lepiej zaznaczać je zakładką, dopóki można.
Barry Sebastian; Tajny
dziennik;
To jedna z zalet małżeństwa, że z jakiegoś magicznego powodu zawsze wyglądamy dla siebie nawzajem tak samo.
To jedna z zalet małżeństwa, że z jakiegoś magicznego powodu zawsze wyglądamy dla siebie nawzajem tak samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz