Yiwu Liao, Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe. Chiny z
perspektywy nizin społecznych, Czarne, Wołowiec 2011, 376 s.
„Prowadzący umarłych” to zbiór ponad trzydziestu wywiadów z
przedstawicielami najniższych warstw chińskiego społeczeństwa, którzy wykonują
niełatwe, często zaskakujące zawody, pełnią tradycyjne funkcje społeczne lub
żyją na marginesie, zmiażdżeni przez koleje historii, lecz mimo trudnych
warunków zachowują poczucie godności i wartości swej pracy. Wśród rozmówców Yiwu
Liao są m. in.: zawodowy żałobnik, handlarz ludźmi, kierownik szaletu
publicznego, mistrz feng shui,
trędowaty, lunatyk czy śpiewak uliczny. Zadając trudne pytania z szacunkiem i
dociekliwością, Yiwu Liao uzyskuje szczere, chwilami zabawne, ale dużo częściej
poważne odpowiedzi, które mówią nam równie wiele o osobistych pragnieniach i
słabościach prostych Chińczyków, ile o kulturowym bogactwie, wielosetletniej
tradycji i skomplikowanej historii najnowszej tego kraju.
Podtytuł wywiadów zebranych przez Yiwu Liao jest mylący.
Większość rozmówców chińskiego reportera (muzyka i poety również) znalazła się na
samym dole drabiny społecznej za sprawą polityki Mao i jego nietrafionych
pomysłów na nowe Chiny. Mieli przed sobą perspektywy, które legły w gruzach
wraz z urzeczywistnianiem wizji Wielkiego Sternika. Zamiast wieść w miarę
normalne życie, znaleźli się w piekle. Krąg pierwszy nosi nazwę „Wielkiego skoku
naprzód” (lata 1958-1962), krąg drugi to „Wielka proletariacka rewolucja
kulturalna” (lata 1966-1974, oficjalnie zakończona w 1969). Opowiadają ci, którzy
przeżyli horror tamtych lat i chociaż Liao pisze o chińskich nizinach
społecznych, świadectwem są słowa urzędnika, nauczyciela, opata, kompozytora,
czyli ludzi mniej lub lepiej wykształconych, dla których owo wykształcenie
stało się właśnie przekleństwem. Wywiady Liao to opowieści o szaleństwie władzy
i szaleństwie młodych, którzy władzy uwierzyli, opowieści o wielkim głodzie i
kanibalizmie, opowieści o zmarłych i prowadzeniu ich w rodzinne strony,
opowieści o prawdziwym feng shui, a
nie odmianie znanej z kolorowych czasopism dla kobiet czy wreszcie opowieści o
straconych nadziejach i życiu pod dyktando partii.
„Za każdym razem, kiedy jakiś profesor zmarł przy czyszczeniu szaletu,
ludzie uważali to za tragedię. A ja się urodziłem, żeby czyścić szalety. To,
że ja miałem smutne życie, nikogo nie obchodzi. Myślę, że Konfucjusz miał
rację, kiedy mówił: «Wszelkie zatrudnienie jest poniżające. Tylko nauka z
książek wywyższa.»”1
|
„Mo Erwa krzyczał, a cała jego
rodzina klęczała pod salą przesłuchań i błagała o litość dla niego. Jak
twierdził Mo Erwa, nie mieli co dawać jeść ich trzyletniej córce. Z
niedożywienia wcale nie rosła. Więc ją zabili. Naczelnik przerwał mu: «Wiesz,
że zabicie i zjedzenie dziecka to poważne przestępstwo?» Mo Erwa odpowiedział
mu na to: «Tak czy owak umarłaby z głodu. Lepiej było ją poświęcić, żeby
przeżyła reszta rodziny. Mamy nadzieję, że w następnym życiu wcieli się w coś
innego niż człowiek. Los człowieka jest strasznie ciężki.».”2
|
Rozmowy z ludźmi, którzy raczej nie mieliby sposobności, aby
podzielić się swoją historią, to istotna część „Prowadzącego umarłych”.
Tymczasem, okazuje się, że trędowaty czy kierownik szaletu publicznego również
mają coś do powiedzenia, coś, czego nie znajdzie się w żadnych oficjalnych
książkach o historii Chin. Liao ukazuje ciemną, wręcz ponurą stronę swojej
ojczyzny, gdzie przymiotnik „prymitywny” odnosi się zarówno do sposobu życia na
zapadłej wsi, jak i sposobu Mao na zrobienie z Chin światowej potęgi przemysłowej.
„Przewodniczącemu Mao udało się
szeroko rozpropagować rewolucję. Szybko dotarła też i do nas. Początkowo
miałem uczyć w szkole chińskiego i matematyki. Potem wolno nam było uczyć
tylko Czerwonej Książeczki Przewodniczącego Mao. Słowa Przewodniczącego traktowane
były jak słowa Boga. Musieliśmy odczytywać je trzy razy dziennie i sprawdzać,
jak nasze zachowanie ma się do jego nauk. Niestety, same cytaty z
Przewodniczącego Mao nie sprawiły, że uczniowie nauczyli się rozwiązywać
zadania z matematyki, chemii czy fizyki. Ale nikt nie ważył się tego stanu
rzeczy komentować.”3
|
„Ale wtedy cały kraj był jak jedno wielkie więzienie. Partia
kontrolowała każdy aspekt życia - jedzenie, picie, sikanie, sranie,
narodziny, małżeństwo i śmierć.”4
|
Nie
jest to lektura łatwa ani przyjemna. Udało mi się przeczytać sporo opracowań i
reportaży o różnych formach totalitaryzmu czy to niemieckiego, czy też
radzieckiego. A jednak wciąż zaskakuje mnie pomysłowość człowieka w czynieniu
zła, szkodzenia innym w imię pozornie godnych idei.
Moja
ocena: 5.5
1. Zhou Minggui, kierownik szaletu publicznego,
[w:] Y. Liao, Prowadzący umarłych, Czarne, Wołowiec 2011, s. 48.
2. Zheng Dajun, emerytowany urzędnik państwowy,
[w:] Y. Liao, op. cit., s. 155-156.
3. Huang Zhiyaun, wiejski nauczyciel, [w:] Y.
Liao, op. cit., s. 193.
4. Bezimienny Zhang, ślepy grajek na erhu, [w:] Y. Liao, op. cit., s. 321.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz