Peter Heller, Gwiazdozbiór psa, Insignis, Kraków 2013, 366 s.
Hig przeżył epidemię grypy, która wytrzebiła niemal całą
ludzką populację. Nie żyją jego żona i przyjaciele, a on sam mieszka w hangarze
na małym opuszczonym lotnisku wraz ze swoim psem i jedynym sąsiadem – mizantropem
nie rozstającym się z bronią.
W swojej Cessnie 182 z 1956 roku Hig zabezpiecza strefę ochronną lotniska, a od czasu do czasu wymyka się w góry, by łowić ryby i udawać przed samym sobą, że wszystko jest jak dawniej. Ale kiedy w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego lotniska, budzi się tkwiąca w nim głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko, Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest i lepsze, i gorsze od czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.
W swojej Cessnie 182 z 1956 roku Hig zabezpiecza strefę ochronną lotniska, a od czasu do czasu wymyka się w góry, by łowić ryby i udawać przed samym sobą, że wszystko jest jak dawniej. Ale kiedy w pokładowym radiu natrafia na transmisję z innego lotniska, budzi się tkwiąca w nim głęboko nadzieja, że gdzieś istnieje inne, lepsze życie, podobne do tego, które utracił. Ryzykując wszystko, Hig wyrusza na wyprawę tam, skąd nie będzie już mógł powrócić, nie tankując: kieruje się do źródła zaszumionego sygnału radiowego. To, co go czeka i z czym musi się zmierzyć, jest i lepsze, i gorsze od czegokolwiek, czego mógł się spodziewać.
Po relacji Tochmana z rzezi w Rwandzie postapokaliptyczna
wizja Hellera nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Straszna grypa przetrzebiła
liczbę ludności, pozostały tylko niedobitki, którym zagraża jeszcze kolejna
katastrofa i które ukazują wreszcie swą dziką i barbarzyńską naturę. Takich
niedobitków wypatruje główny bohater, oczywiście szlachetny i uduchowiony.
Wszelkie zabiegi pisarskie Hellera mające ukazać samotność
Higa i jego niewątpliwy związek z naturą irytowały. Na urywanie myśli, brak
interpunkcji, przekleństwa może sobie pozwolić ktoś, kto ma talent i umiejętnie
połączy dramat bohatera z gonitwą jego myśli. Niestety, Heller jest pisarzem
przeciętnym. Tekst „Gwiazdozbioru psa” przypomina bełkot przeplatany
przekleństwami. I naprawdę nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Nie wyróżnia
się oryginalnością na tle innych utworów o losach ludzi po wielkiej zagładzie/
wielkiej chorobie/ wielkiej wojnie (niepotrzebne skreślić).
Może ta książka nie jest dla mnie, może to lektura z gatunku
tych „dla prawdziwego faceta”. Ja czytałam ja w ramach Dyskusyjnego Klubu
Książki. Wynudziłam się koszmarnie. Dziś po prostu oddałabym książkę
nieprzeczytaną, uznając, że szkoda mojego czasu na coś tak niedobrze
napisanego.
Moja ocena: 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz