Robyn Sisman, Szczególny związek, Prószyński i S-ka,
Warszawa 1996, 401 s.
Magiczna wiosenna noc po oksfordzkim Balu Absolwentów. Annie i Jordan poddają się urokowi wiosny i namiętności. Nazajutrz rozstaną się na zawsze. Dwadzieścia lat później syn Annie Tom rozpoczyna studia w Oksfordzie. W starym kufrze znajduje fotografię matki z młodym człowiekiem, do którego jest uderzająco podobny. Wstrząśnięty chłopak wyrusza do Ameryki, by sprawdzić, czy kandydat na prezydenta Jordan Hope jest rzeczywiście jego ojcem. Autorka, Robyn Sisman, urodzona w Ameryce pisarka brytyjska, studiowała w Oksfordzie jednocześnie z Billem Clintonem. Czy miała dla swojej powieści pierwowzór?
Książkę zaczęłam jeszcze w zeszłym roku. Potem odłożyłam, bo
czytając od czasu, nie potrafiłam się do niej przekonać. Teraz w ramach
kończenia tego, co niedokończone, wróciłam do lekkiej opowieści Sisman o Anglii
w czasach „dzieci kwiatów” i w czasach dziewięćdziesiątych.
Najpierw to, co mi się nie podobało: intryga i niektóre
wątki. Intryga nawet nie była takową sensu
stricte, bo przy niemal lustrzanym podobieństwie głównego bohatera do
kandydata na prezydenta, nie mogło być mowy o zapatrzeniu. Nie te czasy, nie ta
epoka. Bohaterowie z kolei miotają się niczym aktorzy, którzy zapomnieli swoich
kwestii. Tu się rwie, tam się zacina.
Niewątpliwie najlepiej czyta się retrospekcyjne fragmenty,
napisane są zgrabnie i z polotem. Kwestia Wietnamu, mizoginistyczne
naleciałości na najstarszym uniwersytecie w Wielkiej Brytanii, uniwersyteckie
anegdotki i demonstracje. Ciekawe, ile z tych opisów Sisman zaczerpnęła z
własnych doświadczeń.
„Szczególny związek” jest również romansem o namiętności i
życiowych wyborach. Na szczęście autorka nie idzie na łatwiznę i nie epatuje
scenami seksu co kilka stron. Po prawdzie, woli zostawić czytelnikom pole do
wyobraźni.
Powieść nadaje się w sam raz na letni dzień na plaży, kiedy
umysł przysypia i nie można go przeładowywać zbyt złożoną fabułą. Ot, czytadło
na lato.
Moja ocena: 2.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz