piątek, 11 grudnia 2015

Katherine Webb „Dziedzictwo”

Katherine Webb, Dziedzictwo, Insignis, Kraków 2012, 508 s.

Trwa surowa zima. Po śmierci babki Erica Calcott i jej siostra Beth wracają do Storton Manor, imponującej rezydencji w południowej Anglii, gdzie jako dziewczynki spędzały wakacje. Przeglądając rzeczy babki, Erica wraca wspomnieniami do dzieciństwa... Rozmyśla o Henrym, kuzynie, którego tajemnicze zniknięcie ze Storton Manor odcisnęło piętno na całej rodzinie. Erica postanawia rozwikłać zagadkę; pragnie pozbyć się duchów przeszłości i sprawić, by Beth mogła w końcu zaznać spokoju. Gdy Erica zagłębia się w dzieje swojej rodziny, odkrywa sekret, który wiedzie ją do Ameryki przełomu wieków, pewnej pięknej dziedziczki i przeklętej, jałowej ziemi. Kiedy przeszłość i teraźniejszość zaczynają się zbiegać, Erica i Beth muszą stawić czoła dwóm straszliwym zdradom i dziedzictwu, jakie po sobie pozostawiły.

Debiut Katherine Webb to niemal klasyczne „czytadło”. Z akcentem na „niemal”, bowiem Angielka pokusiła się o zagranie na nosie konwencji i „Dziedzictwo” nie kończy się wymiotnym happy endem, jakby autorka chciała czytelnikom przekazać komunikat: „Nie ma szczęśliwych zakończeń, jest tylko opowieść zakończona w pewnym momencie.” Katherine Webb nie stara się oszukać czytelników i wmówić im, że z chwilą odkrycia rodzinnych tajemnic siostry Erica i Beth będą żyły długo i szczęśliwie, bo tak nie będzie. Miną tygodnie nim oswoją się z nowo nabytą wiedzą i będą potrafiły odnieść ją do siebie.
A rodzinne tajemnice są dwie. Zagadkowa fotografia ich prababki Carol i zaginięcie kuzyna – dość paskudnego chłopaka. Webb snuje swą opowieść na dwóch płaszczyznach: przeszłej i teraźniejszej. Już pierwsze strony zaczynają się mocnym akcentem: kobieta otulająca niemowlę poszewką poduszki i prawie zdecydowana na popełnienie dzieciobójstwa w ostatniej chwili wybiera mniej dramatyczne rozwiązanie. Poznając stopniowo życie Carol, coraz trudniej czuć do niej sympatię. Wystawiona na różne próby, poddaje się, ugina i impulsywnie daje upust swemu egoizmowi, za który płacą inni: ludzie jej życzliwi acz obcy, a potem i jej rodzina. Podążanie za łatwiejszym życiem w starym angielskim dworze byłoby godne pochwały, bo kto nie chce żyć łatwiej i wygodniej, ale postępowanie Carol budzi narastający niesmak i irytację. Jej porażki odbijają się na córce, która staje się równie niesympatyczna jak matka. Brak jest w rodzinie Calcottów miłości, oddania i szczerości. Jest za to milczenie i apatia, które oddziałują również na siostry będące głównymi bohaterkami.
„Dziedzictwo” napisane jest z rozmachem: czytelnik podróżuje na bezkresne prerie Oklahomy początków XX wieku, poznaje losy Indian, zwiedza ówczesny Nowy Jork i Londyn, chroni się w starym angielskim dworze, spotyka Cyganów... Wszystko opisane z pietyzmem i dbałością o szczegóły. Dobra, inteligentna rozrywka.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz