czwartek, 2 stycznia 2014

Andrea Maria Schenkel „Dom na pustkowiu”

Andrea Maria Schenkel, Dom na pustkowiu, Sonia Draga, Katowice 2008, 198 s.

Obsypany wieloma nagrodami kryminał od 2006 roku nieprzerwanie królujący na niemieckich listach bestsellerów. Prawie milion sprzedanych egzemplarzy!! Na skraju lasu, daleko od wsi, mieszka zamożna rodzina Dannerów. Mieszkańcy domu na pustkowiu uchodzą za odludków i dziwaków, dlatego początkowo nikogo nie dziwi, gdy przestają się pokazywać we wsi, nie przychodzą na mszę i nie posyłają dzieci do szkoły. Dopiero po jakimś czasie ludzi zaczyna intrygować nagłe zniknięcie całej rodziny.

Książka mnie poraziła, te wielkie litery niczym w elementarzu, całość złożona w typowy sposób miałaby zapewne zaledwie 70 stron i byłaby dłuższym opowiadaniem, a nie jakąś powieścią.
Treść jest równie obrzydliwa, co smutna. I chociaż to niewiarygodne – również przegadana. Pani Schenkel udzieliła głosu tylu postaciom, że zakrawało to na rozszczepienie osobowości autorki. I nie wszystko było potrzebne, nie wszystko miało swój cel literacki. Wydaje się, że chwilami autorka nie miała pomysłu i na treść, i na samą siebie.
Reklamowany jako kryminał „Dom na pustkowiu” właściwie kryminałem nie jest. Ot, główni bohaterowie snują swoje myśli lub opowieści skupiając się przede wszystkim na izolacji, egoizmie, awersji do innych. Świat małej wsi zachłystuje się ksenofobią i klaustrofobią. Występek jest normą, ale podświadome poczucie winy każe milczeć na ten temat, odwracać głowę, nie zauważać. A osoby winnego zbrodni nikt wyraźnie nie wytknie palcem.
Jak w wielu przypadkach, tak i u pani Schenkel: pomysł był dobry. Fatalnie zawiodło wykonanie.
Moja ocena: 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz