Arnaldur Indriðason, Głos, W.A.B., Warszawa 2011, 344 s.

Imiona niczym z powieści fantasy, ale konwencja ta sama, bo
nie ważne, czy jesteśmy w USA, Szwecji czy na Islandii – policjant musi być
rozwiedziony i mieć niepoukładane życie.
Indriðason spójnie poprowadził akcję, wprowadził różnorodne
postaci i dodatkowo ukazał specyfikę islandzkiej stolicy. „Głos” napisany jest
w klaustrofobicznym klimacie, większość tego klasycznego kryminału dzieje się w
ponurym hotelu. Ale i Reykjavik nie przypomina europejskich miast skrzących się
bożonarodzeniowymi iluminacjami, jest równie miniaturowy jak i cała (w
większości wyludniona) Islandia. Są za to istotne tematy: przemoc, narkomania,
schizofrenia i jasny przekaz, że nawet w mikrokosmosie islandzkim nie żyje się
najszczęśliwiej pod słońcem. Ukazanie życia i trosk zwykłych Islandczyków to
jest to, co urzekło mnie najbardziej. Tylko te imiona...
„Głos” ma w sobie to coś. Chciałabym więcej, ale w tutejszej
bibliotece kryminał Indriðasona jest samotnym reprezentantem literatury
islandzkiej.
Moja ocena: 4.5
Mnie właśnie w kryminałach Indridasona przyciąga ten depresyjny, melancholijny klimacik, no i bardzo naturalnie rozpisane dialogi ;-) "Głos" mi się podobał, ale jeśli kiedyś trafi Ci się okazja do sięgnięcia po "Grobową Ciszę", nie wahaj się - jest jeszcze lepsza. Bo pierwsza (W bagnie) i czwarta (Jezioro) część cyklu to właśnie takie historie na notę 4/6 ;-)
OdpowiedzUsuńBędę miała na uwadze. W bibliotece był tylko "Głos", ale może znajdę na półkach z książkami do sprzedania :)
Usuń