czwartek, 2 stycznia 2014

Mark Billingham „Naśladowca”

Mark Billingham, Naśladowca, G+J, Warszawa 2012, 380 s.

Raymond Garvey w okrutny sposób zamordował kilka kobiet. Schwytany i osadzony w więzieniu umiera po nieudanej operacji guza mózgu. Jego historia, krwawa i brutalna, daje początek nowej serii zabójstw. Piętnaście lat później pojawia się kolejny morderca, który bierze za cel dzieci ofiar Gurveya. Jest przebiegły, bezlitosny i niepohamowany, a na miejscu zbrodni pozostawia fragmenty starego rentgenowskiego zdjęcia. Inspektor Tom Thorne, który dochodzi do siebie po rodzinnej tragedii, musi jak najszybciej odnaleźć i zapewnić bezpieczeństwo pozostałym przy życiu dzieciom i odkryć tożsamość zwyrodnialca – zuchwałego, genialnego seryjnego zabójcy, z jakim Thorne nie miał wcześniej do czynienia. W tej grze nic nie jest tym, czym się wydaje…

Mark Billingham odpuścił sobie epatowanie kuriozalnym zainteresowaniem Thorne’a muzyką country. W porównaniu do natłoku artystów i tytułów w „Uprowadzonym”, w „Naśladowcy” hobby inspektora ukazane jest gdzieś w tle. I niewątpliwie wychodzi to powieści na dobre. Równie dobrym posunięciem było ukazanie prywatnej tragedii dwojga ludzi i tego, że w obliczu zbrodni policjant musi odwiesić swe prywatne smutki na kołek i zabrać się do roboty.
Początkowo morderstwa następują niemalże jedno za drugim. Billingham zasypuje czytelnika masą informacji, prowadzi od jednego miejsca zbrodni do drugiego i całość zaciekawia, wciąga i przeraża. A potem następuje moment, od którego cała akcja zaczyna być nieprawdopodobna, rozdmuchana i naciągana. Śledząc poczynania naśladowcy łatwo jest się zorientować, kto stoi za zbrodniami i wówczas książka zaczyna nudzić, a do końca – daleko. Thorne okazuje się irytująco ślepy na pewne wskazówki i uparcie dąży fałszywym tropem.
Czytało się „Naśladowcę” raz bardziej, raz mniej przyjemnie. Zabrakło jednak wnikliwszej analizy psychologicznej, wszystko ślizga się po powierzchni uczuć i emocji. „Naśladowca” jest poprawnie napisanym thrillerem, ale nie porywa. Ot, taki zabijacz czasu w długie, zimowe wieczory.
Moja ocena: 3.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz