środa, 23 marca 2016

Agatha Christie „Morderstwo na polu golfowym”

Agatha Christie, Morderstwo na polu golfowym, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008, 219 s.

Tajemniczy list z wezwaniem o pomoc, owszem, zrobił wrażenie na Herkulesie Poirocie. Jednak o wiele większe wywarł na nim skreślony niewprawną ręką dramatyczny dopisek o treści: „Na litość boską, niech pan przyjedzie”.
Detektyw wyrusza w podróż, jednak gdy dociera na miejsce, nadawca listu, pan Renauld, już nie żyje. Podejrzanych w tej sprawie nie brakuje - żona, syn, kochanka - jednak Poirot wątpi, by rozwiązanie było tak proste. Kolejna zbrodnia potwierdza jego obawy...

Tym razem mamy do czynienia ze zbrodnią bardzo dziwną, której przyczyny sięgają daleko w przeszłość. Jako że do zbrodni doszło na francuskiej ziemi, z Poirotem rywalizuje francuski gliniarz z Sûreté – Giraud. Poirot wierzy w „szare komórki”, Giraud – w dowody, a kapitan Hastings w końcu może czuć się szczęśliwy: obserwuje pracę „prawdziwego detektywa” i po raz kolejny się zakochuje, tym razem w tajemniczym Kopciuszku. I również po raz kolejny czytelnik ma okazję czytać o angielskiej rycerskości ocierającej się o skrajną naiwność. Ale cóż, Hastingsowi wiele można wybaczyć.
Christie podrzuca mylne tropy, kieruje podejrzenia ku wszystkim po kolei osobom dramatu i w pewnej chwili można się już zupełnie pogubić kto korzystał na śmierci milionera. Co tu dużo mówić, dobrze się czyta „Morderstwo na polu golfowym”, jak większość kryminałów Angielki. Konkretna, logiczna acz pogmatwana zagadka – w sam raz na chwile odpoczynku, na podróż, na wakacje albo na chwilę oderwania się od przedświątecznej krzątaniny.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz